JUREK: Rzeczpospolita, która przez wieki miała króla

Ustrój republikański w Polsce jest dziełem przypadku; albo raczej – polski republikanizm ma charakter koniunkturalny. Jest też efektem nieszczęść narodowych: rozbiorów pod koniec XVIII wieku i tego, że Polska nie odzyskała niepodległości w wieku XIX. To zrodziło związek Polski z rewolucyjną Francją, ale nawet on nie był przeszkodą, gdy pojawiała się szansa wolności.

Państwa, które odzyskiwały niepodległość w XIX wieku – Grecja, Belgia, Rumunia, Bułgaria – stawały się monarchiami, z harmonijną aprobatą opinii zarówno narodowej, jak i międzynarodowej. Symbolem może tu być Garibaldi, wódz Czerwonych Koszul, wznoszący w Neapolu okrzyk na cześć Wiktora Emanuela II. Nie po to bowiem Risorgimento (które po drodze obaliło tyle monarchii) walczyło o zjednoczenie Włoch, by je dzielić na nowo.

Z Polską byłoby podobnie i nie jest to wcale spekulatywna hipoteza. Namiastkowe państwowości, które zyskiwaliśmy w XIX wieku – Księstwo Warszawskie, Królestwo Kongresowe, aż po Królestwo 5 Listopada – też były monarchiami i nikomu, najdosłowniej, to nie przeszkadzało. Namiestnikiem Królestwa Polskiego, wicekrólem Aleksandra I, został generał Józef Zajączek, wcześniej – jakobin.

Stanisław Mackiewicz pisał jeszcze w 1940 roku, że „ideologia współczesnej Polski zamyka się w czterech nazwiskach: Bobrzyński, Dmowski, Piłsudski, Studnicki. Wszyscy ci czterej ludzie – dodawał Cat – byli monarchistami albo prawie monarchistami”. Oczywiście przywołując tych mężów stanu i politycznych pisarzy Mackiewicz nie przypisywał im sentymentów dynastycznych (które zresztą Bobrzyński żywił bardzo mocno) albo marzeń restauracyjnych. Pisał o ich polityce. Wszyscy w czasie pierwszej wojny światowej zakładali, że odrodzona Polska będzie monarchią, wszyscy to akceptowali, wszyscy takiej Polski chcieli.

Państwa, które odzyskiwały niepodległość w XX wieku, po pierwszej wojnie światowej – Finlandia czy Czechosłowacja – równie naturalnie stawały się republikami, jak te, które wcześniej miały niepodległościowe szczęście – królestwami. Na konferencji paryskiej duch czasu przemówił przez prezydenta Wilsona i premiera Clemenceau. I tak właśnie republiką stała się Polska. Wyjątki od przywołanej wyżej reguły były pozorne; królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS) nie powstało w istocie po pierwszej wojnie światowej, ono po prostu, w wyniku zwycięstwa, rozszerzyło wówczas granice i charakter.

– Zaraz, zaraz, powie ktoś, przecież dla nas Rzeczpospolita to od zawsze synonim Ojczyzny!

– Otóż to! Ojczyzny, a nie systemu politycznego.

Święty Tomasz pisał, że każde dobrze urządzone państwo jest rzecząpospolitą. Jednocześnie dowodził metodą (jak celnie zwrócił uwagę Guillaume de Tanoüarn) całkowicie socjologiczną, nie odwołując się do teologii „monarchii z prawa Bożego”, że monarchia stanowi najwłaściwszy porządek polityczny. Bodinus zalet monarchii absolutnej dowodził w „Sześciu księgach o Rzeczypospolitej”. Te pojęcia się harmonijnie łączyły, zdekonstruowała je dopiero rewolucja francuska. Rzeczpospolita przez wieki miała króla.

Warto napisać kiedyś o momentach monarchicznych, albo ściślej biorąc – paramonarchicznych w historii Polski XX wieku. Ale przede wszystkim warto zaznaczyć jedno. Po Akcie 5 Listopada oczekiwaniem polskiej opinii w kraju było zaproponowanie przez proklamujących cesarzy osoby króla, to miało potwierdzać wiarygodność ich intencji i zapewnić realny byt odradzającemu się państwu. Kompromisem z tymi oczekiwaniami było powołanie Rady Regencyjnej, z abp. Aleksandrem Kakowskim, metropolitą warszawskim, księciem Zdzisławem Lubomirskim, prezydentem Warszawy, i Józefem Ostrowskim, przedwojennym liderem konserwatystów.

Historia zawsze utrwala publicystykę i obiegowe sądy zwycięzców, ich rewizja jest trudna. Radę Regencyjną się lekceważy. Ale to dzięki niej powstały zręby polskiej administracji i kontynuowano budowę wojska. To Rada Regencyjna proklamowała 7 października 1918 roku (z inicjatywy księcia-regenta Lubomirskiego) Deklarację Niepodległości Polski, a potem – już po ustaniu działań wojennych – przekazała władzę Józefowi Piłsudskiemu. Prawomocność tego aktu nie budzi wątpliwości. Zrealizował to, co było zadaniem regencji – potwierdził istnienie państwa, zagwarantował ciągłość jego władzy.

– Ale jakie to ma dziś znaczenie? Czy Polska może być znowu monarchią?

Z powyższego tekstu wynika to chyba jasno. Trzeba tylko „przypadku”. A u Boga wszystko jest możliwe (Mt 19,26).


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!