KOCZAJ SChr.: Do ołtarzyków zbliża się walec

fot. Autora

Turyści najczęściej nie zaglądają do Pilsen, choć jest to dość bezpieczna dzielnica i łatwo dostać się do niej z centrum Chicago, podróżując kwadrans pociągiem różowej linii CTA. Nic dziwnego. To robotnicza, latynoska część miasta, która się wyludnia. Nie brak tu pustostanów, a wśród zamieszkanych domów sporo jest budynków zaniedbanych. W taki właśnie krajobraz wpisuje się Muzeum Sztuki Meksykańskiej, gdzie w ostatnim czasie atrakcją jest wystawa prywatnych ołtarzyków poświęconych zmarłym (ofrendas).

Wystawa jest niezwykle barwna. Kolory owych piętrowych konstrukcji bowiem wcale nie są żałobne, lecz niezwykle żywe i jaskrawe. Pstrokate ozdoby z bibuły, wycinanki, świeczki i kwiatki wywołują wrażenie chaotycznego nadmiaru. Rozsadzają konwencjonalne poczucie proporcji i smaku. Jakby chciały intensywnie przywołać życie żegnanej osoby – zbyt bujne i różnorodne, by zamknąć je w gładkiej, zgrabnej i uporządkowanej formie. Wedle standardów powściągliwej estetyki, łatwo byłoby orzec, że jest to po prostu kicz. Jednak negatywna ocena meksykańskich ołtarzyków byłaby głęboko niesprawiedliwa. Zwłaszcza, gdy zestawi się tę formę pamięci o zmarłych z niewielkimi, sztucznymi kwiatuszkami, przyklejanymi do standardowych, amerykańskich, identycznych, białych nagrobków, wymierzonych pragmatycznie pod możliwość przejazdu cmentarnej kosiarki….

Co więcej, pstrokate ołtarzyki wypadają jeszcze lepiej, gdy uwzględni się również i to, że większość Amerykanów nic nie przykleja i na cmentarze nie chodzi, zbywając pamięć o zmarłych halloweenowym żartem.

 

Na tle owej powściągliwej pamięci bądź otwartej niepamięci o zmarłych, łatwiej można odkryć urok meksykańskich ołtarzyków. Docenić ich religijne odniesienia świadczące o niewygasłej wierze. Krzyż i Matka Boża z Guadalupe są stałym elementem upamiętnień. Przywołują wyższy porządek, wedle którego życie zmienia się, ale się nie kończy. W wybranych przedmiotach związanych ze zmarłymi jest coś melancholijnie poetyckiego.  Ulubione owoce, dewocjonalia, filmy, płyty czy trunki sugestywnie przywołują żegnaną osobę. W muzeum pięknie upamiętniono m.in. zasłużone dla dzielnicy i meksykańskiej społeczności: katolicką właścicielkę sieci meksykańskich sklepów oraz animatorkę kultury i propagatorkę tańca. Ołtarzyk sklepowej był jaskrawo pomarańczowy. Znalazły się na nim figurka Matki Bożej z Guadalupe oraz przedstawienie Ostatniej Wieczerzy. Nadto zdjęcia zmarłej, oddające piękno jej młodości i powagę wieku dojrzałego. Oprócz świeczek i kwiatów, była również atrapa kasy fiskalnej, mały koszyk na zakupy z firmowym logo, cytryny oraz banany. W centrum ołtarzyka upamiętniającego animatorkę kultury znajdował się srebrny krzyż z motywem winorośli, obok niego leżały: perłowy różaniec, zdjęcie z mężem z rodzinnej uroczystości, bogato zdobiony wachlarz oraz płyta z ulubionym filmem – ekranizacją Dumy i uprzedzenia. Dominującym kolorem był róż. Wśród pozostałych, licznych przedmiotów odnaleźć można było niewielką gitarę, programy zorganizowanych koncertów oraz zdobyte trofea. W innym prezentowanym w muzeum upamiętnieniu można było dostrzec butelkę tequili (El Jimador), paczkę papierosów oraz procę.

Z muzealnych pomieszczeń zawierających te niezwykle konkretne i sugestywne wspomnienia o znanych w dzielnicy i zasłużonych dla lokalnej społeczności osobach, na koniec przechodziło się do ostatniej z wystawowych sal. W niej następował dziwaczny i na swój sposób brutalny przeskok. Nagle z ołtarzyków zniknęli ludzie z ich konkretnymi twarzami, wiarą, historią i upodobaniami. Co pojawiło się w ich miejsce? Otóż, ważne dla świata sprawy, globalne problemy, tzw. rzeczy naprawdę istotne wedle hierarchii ustalanej przez główne telewizyjne i internetowe serwisy oraz ich zleceniodawców. Pojawił się więc ołtarzyk poświęcony sprawie społecznej sprawiedliwości. Znalazło się miejsce dla humorystycznego upamiętnienia globalnej rozrywki, w którym na pierwszy plan wybijały się postaci z Ulicy Sezamkowej. Był wreszcie ołtarzyk ekologiczny, zwracający uwagę na zmiany klimatu.

W muzeum panowała cisza, jednak kto miał uszy do słuchania, ten mógł usłyszeć, że właśnie w tej sali rozlegają się już odgłosy zbliżającego się walca. Walca jednorodnej bezdusznej i bezkrwistej cywilizacji, która nienawidzi tego, co osobliwe i lokalne oraz pragnie zniszczyć to, co zakorzenione w tradycji i podźwignięte dzięki wierze. Walca, który niezwykle szybko zbliżał się do meksykańskiej dzielnicy, by zrównać z ziemią to, co nie przystawało do ustalonej w cywilizacyjnym centrum miary.

 

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Ks. Maciej Koczaj SChr
Ks. Maciej Koczaj SChr
ksiądz, zakonnik należący do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii. Pochodzi z Dębicy. W 2015 roku złożył w zgromadzeniu chrystusowców profesję wieczystą. W kolejnym roku, w katedrze poznańskiej przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie mieszka, posługuje i studiuje w aglomeracji chicagowskiej. Współpracuje z kwartalnikiem "Msza Święta", gdzie publikuje cykl tekstów o liturgii, rozumianej jako znak sprzeciwu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!