MARIANOWICZ-SZCZYGIEŁ: Między infantylizmem a przedwczesną dorosłością. Wojna o kształt dzieciństwa

“The Children”, Jacob H. Schiff (ok.1906–7), Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, Accession Number: 05.15.3 , domena publiczna

Dzieci s? cz?sto przem?czone, pozbawiane koniecznej „nieumeblowanej” przestrzeni na rozwój kreatywno?ci i wyobra?ni. Czy znajduje si? miejsce na inteligencj? emocjonaln?, kszta?towanie silnego charakteru, wyobra?ni i empatii i wreszcie – etyki i moralno?ci? W efekcie braku tego miejsca mo?emy uzyska? cwanych matematyków, bezdusznych ekonomistów, pseudoekologów na us?ugach koncernów czy egoistycznych karierowiczów i skorumpowanych urz?dników pa?stwowych, có? z tego, ?e z dyplomami Harwardu.

Cudowny ?wiat dziecka zachwyca nas swoj? ?wie?o?ci?, nieustannym zdziwieniem nad otaczaj?c? rzeczywisto?ci?, wyobra?ni?, brakiem wyrachowania, bezpo?rednio?ci? wyra?ania uczu?: mi?o?ci, t?sknoty, blisko?ci. Sprawia, ?e znów beztrosko si? u?miechamy i nabieramy do ?ycia zdrowego dystansu. Zachwyca nas tak?e swoj? ufno?ci? w „nasz” ?wiat doros?ych –  ?wiat unormowany, usystematyzowany, okrzep?y i cz?sto schematyczny. Dobrze, je?li zapracowani rodzice ?wiadomie daj? sobie przestrze? na kontemplacj? tej s?odkiej linii wymiany: dzieci a kochaj?ca si? rodzina. Dobrze, je?li doceniaj?, jak wiele dzieci wnosz? w ich perspektyw?. Zderzenie tych dwóch ?wiatów – dziecka i doros?ych – rodzi ukryte i nie zawsze u?wiadomione korzy?ci, ale tak?e pewne nieod??cznie wyzwania. Dzieci od zawsze chc? na?ladowa? doros?ych i sta? si? szybko „jak oni”, doro?li – mierz? si? z pokus? infantylizacji i abdykacji z roli wychowawcy i mentora. I jedna i druga skrajno?? jest tak samo szkodliwa – „dzieci-doro?li” i „doro?li – dzieci” gubi? si? w rzeczywisto?ci. Chodzi raczej o spotkanie i przenikanie si? tych dwóch ?wiatów, inspiracj? i przewodnictwo ni? o przesuwanie koniecznych granic. To pewna uniwersalna i ponadczasowa linia wymiany.

 

Wyzwania stare i nowe

Rodzicielstwo nieod??cznie jest powi?zane z odpowiedzialno?ci? wychowania nowego cz?owieka na istot?, któr? kieruj? „ludzkie”, empatyczne i pro-spo?eczne odruchy. Ka?dy z nas rodzi si? homo sapiens, cz?owiekiem – trzeba si? dopiero sta?. Te ludzkie odruchy nale?y mozolnie wykszta?ci? poskramiaj?c nieco pierwotne nieokie?znanie, odreagowanie emocji; poszerzy? egocentryczn? perspektyw? w?asnych potrzeb o ?wiat potrzeb drugiego cz?owieka  i „przyzwoito??”; wprowadzi? idea?y: prawdy, dobra, pi?kna. Trzeba tego ma?ego cz?owieka przygotowa? do ?ycia w doros?ym ?wiecie, do roli obywatela, prawdopodobnego ma??onka, rodzica i innych ról spo?ecznych. Ten ?mudny i pracoch?onny proces nazywa si? wychowaniem czy socjalizacj?. Za ka?dym wychowaniem stoj? wi?c okre?lone idea?y wychowawcze. Dobrze, je?li s? u?wiadomione i przemy?lane, bo zawsze jakie? s?. Brak wychowania jest tak?e wychowaniem, tyle tylko, ?e premiuj?cym pierwotny egocentryzm i proste, egoistyczne pop?dy. Ich siedliskiem jest „Id”, o czym dobitnie przypomnia? Freud. W wielu sprawach Freud nie mia? racji, ale w kontek?cie wychowania dobrze uchwyci? konieczno?? balansu mi?dzy siedliskiem ?ywio?ów (Id) a bezwzgl?dnymi zasadami (Superego), które trzeba przystosowa? z wra?liwo?ci? do konkretnej sytuacji (rola Ego).  Pierwotna ?ywio?owo??, która w dziecku nas zachwyca, je?li nie jest przywi?zana do „tyczki” zdrowych zasad, rodzi pokrzywione drzewa, których ?ami?ce si? pod ci??arem ?yciowych do?wiadcze? konary krzywdz? samego zainteresowanego i rani? inne osoby doko?a. Ka?da skrajno?? nie jest tu dobra, przewodnikiem powinna by? tu mi?o?? i dobro dziecka. Uciekaj?cy przed zbytnim restrykcjonizmem w „bezstresowe wychowanie” i  abdykuj?cy ze swej roli rodzice popadaj? w pu?apk? niefrasobliwo?ci i tak naprawd? realizuj? w?asne potrzeby, a nie rozwojowe potrzeby dziecka. Mo?liwy jest tak?e oczywi?cie kierunek odwrotny: zasadniczo??, niepozostawiaj?ca przestrzeni na dzieci?c? spontaniczno?? i kreatywno?? czy zabaw?. Balansowanie mi?dzy lini? spadku poprzednich pokole?, a wyzwaniami kolejnego to inne, uniwersalne i ponadczasowe wyzwanie wychowawcze. Pokus? jest tu ?ycie w wiecznej kontrze do pokolenia rodziców i dziadków, a to sprawia, ?e musimy zaczyna? wiecznie od nowa. Jednocze?nie trzeba skrupulatnie zachowa? to, co warto?ciowe i ponadczasowe, nie straci? pot??nego baga?u warto?ciowych do?wiadcze?, nie zdefraudowa? zawarto?ci skarbca pokole?, czy wspomnie? tak mi?ych naszemu sercu.

Na te uniwersalne wyzwania wychowawcze nak?adaj? si? wyzwania unikalne, b?d?ce znakiem czasu, wyzwania epoki oraz wychowawcze mody, zmieniaj?ce si? pokoleniowo idea?y, kulturowa presja z zewn?trz. Nie jeste?my od tego wolni, ryby zawsze p?ywaj? w jakiej? wodzie. Mo?na odnie?? wra?enie, ?e  oddzia?ywania zewn?trzne wobec rodziny wspó?cze?nie nasili?y si? jak nigdy dot?d. Ta mi?dzyepokowa linia wychowawcza tak?e podlega pokusie zrobienia na przekór, odwrócenia ?ycia poprzedni? podszewk? do góry, pokusie odreagowania wobec dawnych wad, cho? l?duje w drugiej skrajno?ci. ?eby rodzic móg? uzyska? tu wi?kszy dystans, musi sobie u?wiadomi?, ?e idea?y wychowawcze i wizja dzieci?stwa zmienia si? i ewoluowa?a od czasów staro?ytno?ci.

Troch? z braku wiedzy o fizjologii prokreacji i rozwoju dziecka, troch? z powodu du?ej ?miertelno?ci niemowl?t i ma?ych dzieci oraz sporej dzietno?ci, dzieci przez wieki traktowano jako ma?ych, miniaturowych doros?ych, którzy zajmowali najni?sze miejsce w rodzinie, np. jad?y jako ostatnie. ?wiat zabawek by? bardzo ograniczony, stroje cz?sto kr?powa?y ruchy, przypomina?y ubrania doros?ych, czasem by?y podobne, niezale?nie od p?ci. Dzieci, owszem mog?y si? bawi?, ale musia?y cz?sto tak?e pracowa?. Zabawki zacz?to produkowa?, dzi? powiedzieliby?my seryjnie, dopiero w czasach renesansu, wcze?niej cz?sto wykonywali je sami rodzice.

Zabawa jako ?ród?o poznania

W antycznej Grecji zabawki wykonywano z drewna, terakoty, metalu. Istnia?y grzechotki, kostki do gry, obrotowe b?ki, meble i wózki dla lalek, starsze dzieci lepi?y zabawki z wosku czy chleba oraz gliny. Toczono obr?cze, budowano domki z piasku, zaprz?gano dla zabawy do wózków psy i kozy. Poniewa? Grecy stawiali na t??yzn? fizyczn? popularne by?y dyscypliny lekkoatletyczne, biegi, skoki, zabawy z pi?k?, grano tak?e w inne zabawy ruchowe, np. w Basileusa (króla) i os?a. Rzymianie tak?e znali pi?k?, ch?tnie u?ywali kostek do gry, grano monetami w ówczesn? form? or?a i reszki czyli caput – navis (g?owa – okr?t). Znany jest tak?e opis psot, gdy dzieci przykleja?y do drogi monet? i w ukryciu stroi?y sobie ?arty z przechodnia, który usi?owa? j? podnie??.

Tymczasem zabawa pe?ni w ?yciu dziecka ogromn? rol? – nie jest tylko form? rekreacji, ale sposobem poznawania ?wiata i eksperymentowania w kontrolowanych warunkach. To powtarzalny i uzupe?niany o kolejne elementy z?o?ony proces strukturyzacji i restrukturyzacji do?wiadczenia,

operowanie symbolami, na?ladowanie ?wiata doros?ych. Tu warto poczyni? dygresj? o placach zabaw z perspektywy psychologii rozwojowej i ?rodowiskowej.  Pocz?tek ruchu na rzecz placów zabaw si?ga roku 1885, gdy w USA, w okolicy misji w Bostonie pozostawiono gór? piasku dla dzieci z s?siedztwa.  Wówczas towarzyszy? temu ukryty cel – zwabienia i zamerykanizowania dzieci imigrantów. Hart zauwa?y?, ?e dopracowane do ostatniego elementu dzieci?ce place zabaw i ?ci?le zaprogramowane otoczenie domu pozbawia dzieci przestrzeni do ?wiczenia kreatywno?ci i umiej?tno?ci projektowania,  „z drugiej strony ?nieg w zimie oraz ró?ne niepotrzebne rzeczy które gromadz? si? na niestrze?onych parkingach czy na obszarach wiejskich , otwieraj? przed dzie?mi perspektyw? ogromnych mo?liwo?ci” (Bell, Greene, Fisher, Baum „Psychologia ?rodowiskowa” 2004, s.438). Tak powsta?a koncepcja tzw. przygodowych placów zabaw, której pocz?tki si?gaj? II wojny ?wiatowej (Dania), gdzie starsze dzieci i m?odzie? mia?a mo?liwo?? wykorzystywania ró?nych niepotrzebnych rzeczy.  Spontaniczne konstrukcje z kawa?ków drewna (np. szpuli do rozwijania kabla), powstaj?ce przy u?yciu m?otków i gwo?dzi nie s? oczywi?cie tak estetyczne i wymagaj? sta?ej opieki doros?ych, ale za to z punktu widzenia rozwoju dziecka dostarczaj? o wiele cenniejszych do?wiadcze?. Dlatego psychologowie ?rodowiskowi zwracaj? uwag?, ?e projektanci wspó?czesnych placów zabaw powinni lepiej równowa?y? potrzeby dzieci i rodziców – z jednej strony poszerzania do?wiadczenia, a z drugiej  troski o bezpiecze?stwo dzieci i wzgl?dy estetyczne. Jeszcze lepiej, gdy plac zabaw powstaje przy zaanga?owaniu ca?ej spo?eczno?ci lokalnej (w tym dzieci) i np. zawiera cz??? przeznaczon? dla dzieci niepe?nosprawnych czy cz??? zamkni?t? pozwalaj?c? na wy?ej przedstawion? kreatywno??.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie

Natura czy wychowanie?

W staro?ytno?ci dziecko traktowano do?? przedmiotowo. Cho? najwi?ksi filozofowie jak Platon czy Arystoteles troszczyli si? o wykszta?cenie czy wychowanie, to do?? powszechnie w staro?ytnej Grecji i Rzymie, praktykowano dzieciobójstwo (noworodków) czy wr?cz handel niechcianymi dzie?mi. Istnia?y oficjalne ceremonie, gdzie ojciec, g?owa rodziny przyjmowa? dziecko lub nie i wtedy dzieci na do?? brutalne sposoby si? pozbawiano (w Kartaginie dzieci grzebano np. w fundamentach budynków publicznych). Dopiero chrze?cija?stwo zahamowa?o ten proceder, stopniowo zak?adano przytu?ki i sieroci?ce.

We?my czasy pó?niejsze, Maria Teresa Habsburg, cesarzowa Austrii w XVIII w., trzyma?a bardzo krótko swoje córki arcyksi??niczki, poucza?a je szczegó?owo, jak maj? si? ubiera?, je??, a nawet modli?, stosowa?a kary cielesne, zaleca?a spanie na twardych siennikach, na pod?odze, przy otwartych oknach. Wielkim mi?o?nikiem dzieci by? z kolei Julian Ursyn Niemcewicz, który walczy? z ówczesnym zwyczajem od??czania dzieci od matek w pierwszych latach rozwoju i karmienia i wychowywania je przez mamki czy nianie. Magnatkom wr?cz zalecano nieprzywi?zywanie si? do niemowl?cia, bo przecie? mog?o zaraz umrze?.

Brak postrzegania odr?bno?ci dzieci?stwa w czasach rewolucji przemys?owej sprawia?, ?e dzieci traktowano jako tani? si?? robocz? w fabrykach. „Ustawy fabryczne” w Wlk. Brytanii w XIX stopniowo ogranicza?y czas pracy dziecka, zanim t? prac? zupe?nie wyeliminowano.

Cho? pierwsze koncepcje wychowania pochodz? z czasów staro?ytno?ci, to nie?mia?e pocz?tki nowo?ytnej pedagogiki i psychologii rozwojowej pochodz? z czasów O?wiecenia (prekursorami byli tu purytanie w XVI wieku), za? powa?niejsze zainteresowanie rozwojem dziecka i jego regu?ami nast?pi?o dopiero pod koniec XIX i na pocz?tku XX wieku.  By?a to rzeczywi?cie epokowa zmiana.

Pocz?tkowo spierano si? g?ównie o to, co gra g?ówn? rol? w wychowaniu dziecka: natura i predyspozycje wrodzone, czy wychowanie. Inna linia sporu dotyczy?a ci?g?o?ci lub braku ci?g?o?ci rozwoju dziecka. O ile ten drugi spór zosta? rozstrzygni?ty, o tyle ten pierwszy: natura czy „kultura”, ci?gnie si? do dzi?. Niektóre procesy rozwojowe lepiej opisuje jeden model, inne – drugi. W czasach O?wiecenia modna sta?a si? wizja dziecka – czystej karty, tabula rasa. Owszem, w sensie intelektualnym umys? dziecka jest czyst? kart?, ale nie jest ni?, je?li chodzi o podstawowe emocje i potrzeby. Wiemy, ?e s? tak?e okresy krytyczne, które znacznie ograniczaj? pó?niejsze korekty. Wczesne dzieci?stwo to najlepszy czas na nauk? ludzkiej mowy czy kszta?towanie si? zr?bów identyfikacji p?ciowej oraz pierwotnego przywi?zania i empatii.  Rozwój dziecka jest wi?c znacznie bardziej z?o?ony ni? pocz?tkowo s?dzono.

 

Edukacja i egoizm

Tu wypada zapyta? o to, jak? wizj? dzieci?stwa narzuca wspó?czesno??? Musimy sobie u?wiadomi?, ?e liberalna kultura zachodnia jest skrajnie indywidualistyczna i przeintelektualizowana. „Ja”, „mój”, „moje” rodzi za pewn? granic? niebezpieczn? anarchi? i utrat? spójno?ci spo?ecznej. Skutkiem jest nie tylko atomizacja spo?ecze?stwa, ale tak?e bezlitosna walka, w której wygrywaj? najsilniejsi. Rodzice i wychowawcy staj? w obliczu konieczno?ci podj?cia wysi?ku, aby kszta?towa? wol? i umiej?tno?? wspó?pracy, poczucie wspólnotowo?ci, zwi?zek z ojczyzn?, lokaln? ojcowizn?, tradycjami. Wychowanie patriotyczne, które dla poprzednich polskich pokole? naznaczonych zaborami, zsy?kami na Sybir, traum? dwóch wojen ?wiatowych, by?o oczywisto?ci?, dzi? wymaga sporego wysi?ku. Kultura niestety czasem tak?e potrafi „zapomina?” to, co warto?ciowe. Kolejnym zjawiskiem, z którym trzeba si? zmierzy? jest okoliczno??, w której wspó?cze?ni polscy rodzice s? wciskani w gorset inwestowania w rozwój intelektualnych kompetencji ich pociech – to spadek jeszcze z okresu O?wiecenia. Grecy czy Rzymianie traktowali bardzo integralnie rozwój fizyczny, muzyczny, intelektualny i etyczny. Celem studiowania poezji by?o kszta?towanie charakteru i postaw etycznych. Zw?aszcza w Grecji przygotowanie do pe?nienia roli obywatela, gdzie najwy?szym idea?em by?a s?u?ba pa?stwu-miastu, traktowano o wiele powa?niej ni? wspó?cze?nie.

Wspó?czesna psychologia rozró?nia rozwój dziecka na wielu ró?nych poziomach: sensoryczny, percepcyjny, poznawczy, j?zykowy, spo?eczny i emocjonalny, moralny, to?samo?ci („ja”) i rozwój osobowo?ci, p?ciowy i seksualny oraz rozwój relacji z rówie?nikami i tworzenie sieci spo?ecznych. Dzi? w praktyce inwestujemy g?ównie w rozwój intelektualny: lekcje japo?skiego czy angielskiego od najm?odszych lat, kompetencje ekologiczne, matematyczne, ale tak?e szachy. S?yszymy reklamy ambitnie wyznaczaj?ce cele dziecka: „ma?y wynalazca”, „ma?y programista”. Dzieci s? cz?sto przem?czone, pozbawiane koniecznej „nieumeblowanej” przestrzeni na rozwój kreatywno?ci i wyobra?ni. Czy znajduje si? miejsce na inteligencj? emocjonaln?, kszta?towanie silnego charakteru, wyobra?ni i empatii i wreszcie – etyki i moralno?ci? W efekcie braku tego miejsca mo?emy uzyska? cwanych matematyków, bezdusznych ekonomistów, pseudoekologów na us?ugach koncernów czy egoistycznych karierowiczów i skorumpowanych urz?dników pa?stwowych, có? z tego, ?e z dyplomami Harwardu. Lekcja staro?ytnego Rzymu i wielu innych upad?ych cywilizacji (w tym losy Polski w XVIII w.) ostrzegaj?, ?e ekonomia, czy nawet sukcesy militarne, je?li nie s? oparte o zdrow?, uwa?n? i prospo?eczn? moralno?? ko?cz? si? tragicznie. Skorumpowane i egoistycznie nastawione elity to kurs samobójczy. Historia jest tu bezlitosna, ale zarazem daje nadziej?, ?e jej pocz?tek rodzi si? w zwyczajnych, polskich domach, podczas wspólnego czytania warto?ciowych ksi??ek przy ?ó?ku maluszka, podczas korekty w piaskownicy, zach?ty do dzielenia si? z bratem i pilnowania swoich, cho?by najmniejszych obowi?zków, pami?tania o zadzwonieniu do babci, rado?ci z bycia razem przy stole.

Poj?ciem, które sta?o si? ostatnio modne (dok?adanie od ko?ca lat 90-tych XX w.) i robi w psychologii  zawrotn? karier? jest zagadnienie inteligencji emocjonalnej, a ostatnio tak?e „willpower”, czyli si?y woli, poniewa? odkryto ich zwi?zek z sukcesami w doros?ym ?yciu. Okaza?o si? wi?c, ?e stara koncepcja budowania charakteru odnalaz?a nowe wcielenie w logice kapitalizmu. Chodzi o podstawow? zdolno?? nawigacji, zwan? tak?e samokontrol? lub samoregulacj? czy, u?ywaj?c j?zyka bardziej przyst?pnego – sztuk? ?yciowej m?dro?ci.

Inny wymiar wspó?czesnej zachodniej kultury, znacznie chyba mniej u?wiadomiony, to ubóstwianie dzieci?stwa i fa?szywa wiara w samoregulacj? dziecka, które wszak pod wieloma wzgl?dami jest niesamodzielne. Idea?em wychowawczym jest wspó?cze?nie cz?sto dziecko – król, lub wieczne dziecko czy w?a?nie dziecko-ma?y doros?y. ?le, je?li dziecko jest w domu ignorowane, lekcewa?one, a co gorsza odrzucane, ale równie niedobrze, kiedy stawiane jest na niezdrowym piedestale, z naiwn? ufno?ci?, ?e ono samo wie lepiej, ?e zawsze samo powinno zdecydowa?, ?e jego potrzeby s? zawsze najwa?niejsze, ?e zdrowe wychowanie „t?amsi” jego spontaniczno??. Dzieci uczone s? tu swoich praw, ale ju? nie swoich obowi?zków, s? rozpieszczane i nieuczone szacunku do rodziców oraz rówie?ników.

Jeszcze inny wymiar presji wspó?czesnej kultury na dzieci?stwo to coraz wi?ksza ingerencja pa?stwa w ?ycie rodzinne, prowokowana nieco przez rodziców abdykuj?cych ze swojej roli. To ingerencja obwarowana ustawami i rozporz?dzeniami administracyjnymi, dzia?alno?ci? wielu instytucji, gdzie o niezale?no?? rodziny trzeba tu walczy? (przyk?ad: obowi?zkowa edukacja seksualna w modelu ró?norodno?ci seksualnej, przeciwdzia?ania homofobii, transfobii, itp.), gdzie ani rodzina naturalna ani nawet posiadanie dzieci nie s? wzorcem, ale seksualno?? wyj?ta z tych kulturowych ram i przedstawiana z naciskiem na przyjemno?? i uzgodnienie czynno?ci seksualnych. Taka edukacja jest ju? obowi?zkowa w kilkunastu krajach europejskich. Jak pisa? Antonio Gramsci:

 „Skoro ka?de pa?stwo d??y do wytworzenia i utrzymania pewnego typu kultury i pewnego typu obywatela (a zatem równie? pewnego typu wspó??ycia i stosunków indywidualnych), musi te? d??y? do wyeliminowania pewnych obyczajów i pewnych postaw i rozpowszechnienia innych – prawo za? jest (obok szkolnictwa i innych instytucji wychowawczych) narz?dziem do osi?gni?cia tego celu. (…)

Szko?a, jako pozytywna funkcja wychowawcza i s?downictwo, jako negatywna i represyjna funkcja wychowawcza, to z tego punktu widzenia najwa?niejsze dziedziny dzia?alno?ci pa?stwowej (…) sk?adaj?cych si? na aparaty hegemonii politycznej i kulturalnej klas rz?dz?cych.”

 

Istnieje jeszcze kolejne, pot??ne technologiczne i komunikacyjne wyzwanie wspó?czesnej kultury – nie maj?cy ?adnego odniesienia w historii – rozwój massmediów, Internetu i pop-kultury. To pot??na konkurencja wychowawcza dla rodziny, o czym pisa? mi?dzy innymi Herbert Marcuse:

„Eksperci od ?rodków masowego przekazu propaguj? po??dane warto?ci; oferuj? najlepszy trening sprawno?ci, twardo?ci, osobowo?ci, marzenia i romansowania. Rodzina nie jest w stanie rywalizowa? z t? edukacj?. W walce mi?dzy pokoleniami nast?puje jakby zamiana stron: syn wie lepiej, reprezentuje dojrza?? zasad? rzeczywisto?ci przeciwstawion? jej przestarza?ym wzorcom. (…) Autorytet ojca jako przekaziciela bogactwa, umiej?tno?ci i do?wiadcze? zosta? znacznie os?abiony – mniej ma do zaoferowana, a tym samym mniej mo?e zakaza?”

 

Sól i smak dzieci?stwa

?yjemy w czasach, w których moralno?? i chrze?cija?skie dziedzictwo zosta?o zepchni?te na margines prywatno?ci, co sprawia mylne wra?enie, ?e nie istniej? lub s? niewa?ne, nasz ?wiat staje si? coraz bardziej amoralny, kszta?towany g?ównie na bazie popularno?ci i ekonomicznego zysku czy rozrywki. Nasza kultura unika wr?cz jak ognia warto?ciowania i imponderabiliów, to kultura „metody krytycznej” i konstruktywizmu, gdzie nie wypada publicznie mówi? o swojej wierze, ale za to mo?na i to du?o o seksie. Ewangeliczna sól tymczasem nie tylko nadaje smak, czy konserwuje (np. dobre tradycje), ale jest – jak ka?da sól – tak?e wa?nym regulatorem w metabolizmie ca?ego spo?ecznego organizmu. Moralno?? to zbiorowa m?dro?? pokole?, która ma mierzalne i wymierne skutki. Nauka uczciwo?ci – przek?ada si? np. na zapobieganie korupcji, odpowiedzialno?ci – np. marnotrawstwu, pracowito?? odpowiada za dobrobyt.

Inn? immanentn? cech? wspó?czesnej kultury jest tak?e segregacja pokole?, gdzie nast?puje zerwanie mi?dzypokoleniowego przekazu, o którym wcze?niej by?a mowa, czy te? skrajna specjalizacja. Rewolucja technologiczna, seksualna (ró?norodno?ci seksualnej i p?ciowej), relatywizmu pukaj? tak?e do naszych drzwi i okien, chc?c nie chc?c oddychamy tym powietrzem. Rodzice musz? wi?c zda? sobie spraw?, ?e chc?c nie chc?c funkcjonuj? na tym „rynku idei”, mog? mu ulec lub nie.

Zdaj? sobie spraw?, ?e patrz?c na dziecko, które do was w?a?nie teraz si? u?miecha i prosi, aby si? z nim pobawi?, trudno mo?e na pierwszy rzut oka zda? sobie spraw?, ?e nad jego g?ow? wieje w?a?nie wiatr pokole?, historii i kultury, toczy si? walka o kszta?t jego dzieci?stwa. Im lepiej opiszemy jednak siebie na ka?dym z tych wymiarów, tym bardziej wyjdzie to dziecku na dobre. To ?ycie ?wiadome celu.  Pozwólmy jednak dzieciom by? dzie?mi i stopniowo i z rozmys?em wprowadzajmy w ?wiat doros?ych balansuj?c na tych wszystkich linach. Cieszmy si? tak?e dzieci?stwem naszych pociech, bo szybko przemija. Tu nie ma ogranicze?.


Tekst powsta? w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolno?ci Centrum Rozwoju Spo?ecze?stwa Obywatelskiego.

Agnieszka Marianowicz-Szczygieł
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł
Wiceprezes Instytutu "Ona i On", psycholog, doradca chrześcijański, mama dwóch dorosłych córek. Posiada zamiłowania artystyczne, interesuje się także historią i muzyką gospel.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!