POKORA: Kłamstwo w służbie ludu. O kryzysie prawdy i dziennikarstwa

Photo by Claudio Schwarz on Unsplash

Postprawda to nie jest stan, w którym ludzie k?ami?. Bo k?amali od wieków i niestety b?d? nadal to robi?. Postprawda to stan, w którym prawd? zaczynamy stopniowa?. Gdy na ni? g?osujemy. Gdy miar? popularno?ci staje si? nie warsztat, nie odpowiedzialno?? za s?owo, nie etyka, ale ilo?? emocjonalnych reakcji na nasze wpisy.

Redaktorzy Oxford English Dictionary uznali „postprawd?” za s?owo roku 2016. Brytyjski dziennikarz Mathew d’Ancona w wydanej w 2017 roku ksi??ce „Postprawda. O nowej wojnie przeciwko prawdzie i tym, jak na ni? odpowiedzie?” napisa?, ?e rok 2016 to rok, w którym nieodwo?alnie rozpocz??a si? era postprawdy. W jego mniemaniu u ?róde? tego zjawiska le?a?o „za?amanie si? warto?ci przypisywanej prawdzie, porównywalne do krachu gie?dowego czy krachu warto?ci jakiej? waluty”. To bardzo ciekawe z punktu widzenia mieszka?ców Europy ?rodkowej, ?e ?wiat szeroko rozumianego Zachodu dopiero w 2016 roku zetkn?? si? z k?amstwem. Czy to mo?liwe? Co si? wydarzy?o, ?e nagle ?wiat si? zatrzyma? i uznano ?e prawda nie istnieje? To proste – wybory w USA wygra? kandydat nieakceptowalny przez ?wiat liberalny, a Wielka Brytania wesz?a w kluczow? faz? brexitu, co uznano za triumf populizmu. Polityka wkroczy?a w ?wiat aksjologii. Nie po raz pierwszy w historii. 

Uznanie, ?e w 2016 roku ?wiat wkroczy? w er? postprawdy, jest intelektualnym fa?szem, spreparowanym na polityczne zamówienie. ?wiadczy o tym sama definicja tego zjawiska, któr? podali autorzy s?owników oksfordzkich, uzasadniaj?c uznanie terminu „postprawda” s?owem roku 2016. Za postprawd? uznano sytuacj?, w której obiektywne fakty maj? mniejszy wp?yw na kszta?towanie opinii publicznej, ni? odwo?ywanie si? do emocji czy osobistych przekona?. Dostrzegamy ju? hipokryzj? w fakcie, ?e wielkie o?rodki naukowe i medialne dopiero pi?? lat temu dostrzeg?y i zdefiniowa?y zjawisko k?amstwa i manipulacji w ?yciu spo?eczno-politycznym? Dostrzeg?y je dopiero w sytuacji, gdy do politycznej gry, w tym do walki o urz?d prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, dosz?y „grupy szerz?ce nienawi?? do g?ównego nurtu politycznego”, jak to okre?li?a w kampanii wyborczej Hillary Clinton. Tu w?a?nie doszukiwa? si? nale?y ?róde? ogólno?wiatowego przebudzenia. Tylko czy to rzekome przebudzenie nie jest wci?ganiem przeci?tnego obywatela w kolejn? warstw? k?amstwa, tak jak bohaterowie „Incepcji” Christophera Nolana wci?gali swoje ofiary w kolejne warstwy snu, by je oszuka?? Je?li tak faktycznie jest, to kluczow? rol? w tym procesie odgrywaj? media. 

Media spo?eczno?ciowe z?em absolutnym

W ostatnich latach win? za wszelkie z?o, które dotyka ?ycia spo?eczno-politycznego, ale tak?e za poziom debaty publicznej, a nawet kszta?t mediów tradycyjnych, uznaje si? media spo?eczno?ciowe. Wygl?da na to, ?e w idealny ?wiat polityki i mediów wesz?a nagle rewolucja, która zmieni?a zastany porz?dek ?wiata, niszcz?c obowi?zuj?ce dotychczas regu?y i nie proponuj?c w ich miejsce nowych. Nasta? chaos i anarchia, w których wszelkie chwyty s? dozwolone, co spowodowa?o pojawienie si? w ?wiecie nowego zjawiska – fake newsów. To bardzo wygodny obraz ?wiata i bardzo fa?szywy. 

Internet pod koniec XX wieku i na pocz?tku obecnego stulecia jawi? si? nam jako narz?dzie s?u??ce poprawie demokracji i jako?ci ?ycia publicznego. Zanim pojawi? si? Facebook i Twitter, które ju? na zawsze odmieni?y postrzeganie mediów spo?eczno?ciowych, popularno?? zyska?y blogi. W Polsce rozkwita? zacz??y oko?o 2004 roku, a ju? w 2008 roku zacz??y pojawia? si? konkursy na blogerów roku. Blogi prowadzi?y, z za?o?enia, anonimowe osoby, które dzieli?y si? z u?ytkownikami swoimi przemy?leniami i wiedz? z ró?nych dziedzin. By?o to odkrywcze i ?wie?e do tego stopnia, ?e g?ówne portale informacyjne i tytu?y prasowe z ch?ci? cytowa?y pojawiaj?ce si? w nich tre?ci, bez weryfikacji autora. Do czasu. Polowanie na czarownice rozpocz??o si? w chwili, gdy popularni blogerzy, Kataryna i Galba, zacz?li pisa? wbrew linii obowi?zuj?cej w mainstreamie. Ich analizy polityczne zacz??y nagle uwiera?, bo przecie? anonim nie mo?e nadawa? tonu debacie publicznej. I zamiast i?? za tropami, które blogerzy podrzucali w swojej publicystyce (np. Kataryna jako pierwsza gruntownie przeanalizowa?a ta?my Oleksego, wychwytuj?c z nich fragmenty dotycz?ce Aleksandra Kwa?niewskiego i rozwa?anie, czy to nie on sta? za wypadkiem helikoptera z Leszkiem Millerem na pok?adzie) dziennikarze poszli za tropem osoby blogera, staraj?c si? za wszelk? cen? ujawni? to?samo?? internautów. Co z czasem si? uda?o i zacz??a si? druga faza zadania – dyskredytacja. Tak dzia?a mainstream. Je?li nie zgadzasz si? z czyimi? pogl?dami, nie walcz z nimi, lecz z osob?, która je g?osi. 

Zatem media spo?eczno?ciowe, ju? w fazie swoich pocz?tków, sta?y si? zagro?eniem dla polityków i dziennikarzy. Nie ze wzgl?du na nieweryfikowalno?? zamieszczanych tam tre?ci, lecz ze wzgl?du  na anonimowo?? osób te tre?ci kolportuj?cych. Ale za chwil? pojawi? si? moment dziejowy, który dowarto?ciowa? social media, i na d?u?sz? chwil? wróci?y one do ?ask. By? to prze?om 2010 i 2011 roku, a wydarzenia, które nosz? dzi? nazw? Arabskiej Wiosny. Facebook i Twitter, dla tych, którzy uwierzyli w ich moc sprawcz?, sta?y si? synonimem wolno?ci. Jeszcze w 2008 roku Barack Obama szczyci? si? tym, ?e jego kampania wyborcza jest oddolnym ruchem obywatelskim, bowiem organizowana jest za po?rednictwem sieci internetowej i budowanych tam kontaktów spo?eczno?ciowych. I nagle nast?pi? krach. Nie zmieni? si? jednak charakter mediów spo?eczno?ciowych, one s? nadal takie, jakimi by?y. Zmieni? si? beneficjent. Kto inny umiej?tnie wykorzysta? je do swoich celów. I znów, zamiast walczy? na argumenty, zacz?to dyskredytowa? narz?dzie.

Barack Obama, ten sam, który swoj? kampani? opiera? o mit oddolnego ruchu spo?eczno?ciowego, nagle po wygranej Trumpa oznajmi? – „zdolno?? do rozprzestrzeniania dezinformacji, szalonych teorii spiskowych czy przedstawiania przeciwników politycznych w skrajnie negatywnym ?wietle i bez uwzgl?dnienia argumentów przeciwnych – to wszystko przyspieszy?o, prowadz?c tym samym do wi?kszej polaryzacji elektoratu, co z kolei sprawia, ?e wspólna dyskusja staje si? coraz trudniejsza”.

Monopol mediów to monopol w?adzy

Czytaj?c definicj? dezinformacji, któr? przedstawi? Barack Obama, ?atwo zauwa?y? w jak odleg?ych ?wiatach ?yjemy. Obama mówi o rzeczywisto?ci mediów spo?eczno?ciowych w USA. My, czytaj?c te s?owa, jako ?ywo widzimy niedawn?, a mo?e i wspó?czesn? rzeczywisto?? mediów tradycyjnych w Polsce. Rozprzestrzenianie dezinformacji, teorii spiskowych, przedstawianie przeciwników politycznych w skrajnie negatywnym ?wietle i bez uwzgl?dnienia argumentów przeciwnych: to nasza rzeczywisto?? medialna, która towarzyszy nam ju? od 30 lat! I nie odpowiadaj? za ni? booty czy internetowe trolle. Stoj? za ni? konkretni, znani z imienia i nazwiska wydawcy oraz dziennikarze. I jest to dramatycznie smutne. 

„Nie b?d? demolowa? interesów z Ministerstwem Sprawiedliwo?ci, dlatego ?e wisi na tym twoja pensja i jeszcze pensje 25 innych osób” – mia? powiedzie? do zespo?u redakcyjnego portalu Wirtualna Polska Tomasz Macha?a. Jak poda? portal OKO.press „dziennikarze WP musieli kontaktowa? si? z ?on? Ziobry i lud?mi z jego otoczenia, by ustala? ostateczne wersje artyku?ów o resorcie i ministrze”, ponadto ujawniono, ?e w przeci?gu pó?tora roku w Wirtualnej Polsce powsta?o oko?o 400 tekstów podpisanych nazwiskami fikcyjnych dziennikarzy – Krzysztofa Suwarta, Krzysztofa Majora i Konrada Wojciechowskiego. Tak wygl?da zasada bezstronno?ci w polskich mediach. Obawiam si?, ?e przyk?ad Wirtualnej Polski, cho? mo?e skrajny, nie jest odosobniony. Warto przy tej okazji zada? sobie wa?ne pytanie – jak utrzyma? zespó? redakcyjny w czasie, gdy rynek reklam jest mocno podzielony? Czy to nie rynek (bardzo ogólna nazwa grup interesu) wymusza tzw. linie redakcyjne w mediach? Na ile niezale?ny jest dziennikarz, który nie zgadza si? z „lini? redakcyjn?”? Co mo?e zrobi?, by nie pracowa? w konflikcie z samym sob? lub z tytu?em, dla którego pisze? To s? pytania, które dotykaj? etyki i moralno?ci – tylko czy dzi? kto? od dziennikarza oczekuje, by by? im wierny? Jak dziennikarz ma wybrn?? z takiej pu?apki, zachowuj?c jednocze?nie kr?gos?up i prac?? Wydaje si?, ?e ci??ar odpowiedzialno?ci spoczywa tu w du?ej mierze po stronie redakcji i wydawcy – to tam wypracowany powinien by? kompromis, który nie b?dzie stawia? dziennikarza przed dylematem co wybra?: prawd? czy wierno?? wydawcy. Dziennikarz postawiony przed takimi wyborami cz?sto straci jedn? z dwóch wy?ej wymienionych, cennych rzeczy które posiada. 

Od kilku lat zajmuj? si? zawodowo problemem dezinformacji i manipulacji, w ramach projektu Stop Fake, który dzi? posiada ju? 11 modu?ów j?zykowych i jest obecny niemal w ca?ej Europie. W mi?dzynarodowych raportach, przygotowywanych przez dzia?aj?cych w projekcie dziennikarzy, jest kilka wspólnych elementów. Jeden z nich to sposób rozprzestrzeniania si? dezinformacji. W niemal ca?ym ?wiecie dezinformacja trafia do obiegu poprzez media spo?eczno?ciowe. To tam dzia?aj? grupy trolli i botów, które wt?aczaj? propagand?, licz?c ?e kto? j? podchwyci i poda dalej. To zjawisko, niestety, w du?ej mierze inaczej wygl?da w Polsce. U nas cz?sto manipulacje i propaganda do sieci trafia wprost z mediów g?ównego nurtu. Najbardziej chyba jaskrawym tego przyk?adem by? ca?y ci?g manipulacji zwi?zanych z przyczyn? katastrofy smole?skiej. Pami?tamy fake news o obecno?ci genera?a Andrzeja B?asika w kokpicie samolotu TU-154M? To k?amstwo jako pierwszy poda? TVN w programie „Teraz My” 24 maja 2010. Czy kto? za to kiedykolwiek odpowiedzia?? Wr?cz przeciwnie, k?amstwo to by?o wielokrotnie powielane, tak?e przez media rosyjskie, np. przez „Izwiestia” czy „Komsomolsk? Prawd?”, która doda?a do tego co? od siebie, czyli ?e B?asik zasiad? za sterami tupolewa, co z kolei powtórzy? TVN. O obecno?ci genera?a Andrzeja B?asika w kokpicie tupolewa mówi?y pó?niej raporty MAK i komisji Milera, której eksperci powtarzali te k?amstwa tak?e na antenie TVN. 


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Wytrych postprawdy

Przyk?ady k?amstw i manipulacji w mediach g?ównego nurtu, nie tylko w Polsce, mo?na mno?y?. Codziennie trafiamy na nie przegl?daj?c najwi?ksze portale i tablice naszych znajomych w mediach spo?eczno?ciowych. K?amstwo jest du?ym problemem, ale jeszcze wi?kszym jest nasz do niego stosunek. I tu dochodzimy chyba do sedna problemu postprawdy. Bo nie o samo k?amstwo w tym zjawisku chodzi, ale o to, co my z tym robimy. W epoce powszechnego dost?pu do informacji, gdy ka?dy nosi w kieszeni klucz do cyfrowego ?wiata wiedzy, paradoksalnie czujemy si? najbardziej zdezinformowanym od wieków pokoleniem. Mo?emy bada?, analizowa? i weryfikowa? informacje na ró?ne sposoby, si?gaj?c do ilo?ci ?róde?, o której nie ?nili nasi przodkowie, ale tego nie robimy. Ma?o tego, nie robi? tego za nas dziennikarze. Kilka lat temu, w jednym z wywiadów, ameryka?ski dziennikarz Andrew Nagorski poda? taki przyk?ad – przeanalizowano 14 tysi?cy materia?ów, które jednego dnia pojawi?y si? w najwi?kszym agregatorze tre?ci dziennikarskich, Google News. Okaza?o si? ?e wszystkie te tre?ci wywodzi?y si? z 24 materia?ów informacyjnych. „Tak wygl?daj? teraz proporcje. 24 razy kto? wykona? prawdziw? dziennikarsk? robot?, czyli poinformowa? o wydarzeniu. Reszta dopisa?a do tego materia?y pochodne” – konkludowa? Nagorski. A teraz zastanówmy si?, ile razy dziennikarze weryfikuj? tre?ci, które przepisuj? w swoich artyku?ach za agencjami prasowymi lub za kolegami z bran?y. Albo najmodniejsze ostatnio przepisywanie tweetów – czy kto? weryfikuje ich tre?ci? Nie. Wystarczy (w mniemaniu niektórych redakcji) powo?a? si? na ?ród?o – osadzi? na portalu oryginalnego tweeta i ju?. Nawet maj?c ?wiadomo?? ?e zawiera wierutn? bzdur?, podajemy go dalej, by by? pierwszymi i mie? na swoim koncie kliki, które prze?o?? si? na pieni?dze. Skoro wi?c redakcje i dziennikarze nie weryfikuj? tre?ci, czemu mieliby to robi? zwykli u?ytkownicy mediów spo?eczno?ciowych, którzy z przyjemno?ci? „dokopi?” politykowi, z którym nie sympatyzuj?? Co ich przed tym zatrzyma? Jaki kodeks? 

Postprawda to nie jest stan, w którym ludzie k?ami?. Bo k?amali od wieków i niestety b?d? nadal to robi?. Postprawda to stan, w którym prawd? zaczynamy stopniowa?. Gdy na ni? g?osujemy. Gdy miar? popularno?ci staje si? nie warsztat, nie odpowiedzialno?? za s?owo, nie etyka, ale ilo?? emocjonalnych reakcji na nasze wpisy. Wówczas mo?emy mówi?, ?e ?yjemy w spo?ecze?stwie postprawdy i powszechnego przyzwolenia na k?amstwo. I mimo, ?e media konwencjonalne nie s? odporne na k?amstwo, to w mojej opinii odgrywaj? jeszcze du?? rol? w odkrywaniu oszustw w ?yciu publicznym – w tym tak?e, coraz cz??ciej, w samych mediach. Dlatego tak wa?ny jest realny pluralizm medialny. To on daje szans?, ?e konkurencja powie nie tylko o tym, co dany tytu? przemilcza?, ale tak?e ujawni to, co druga strona stara?a si? przek?ama?. 


Tekst powsta? w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolno?ci Centrum Rozwoju Spo?ecze?stwa Obywatelskiego.

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego”, członek zarządu głównego SDP; absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, z mediami związany od 2008 roku. Wcześniej szefował redakcji internetowej w Polskim Radiu Lublin. W swojej karierze był m.in. współzałożycielem i redaktorem naczelny Internetowej Telewizji Lublin (2010-2012). Współpracował z redakcjami „Rzeczpospolitej”, Radia Plus, „Kuriera Wnet”i Radia Wnet.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!