CHOJNACKI: Prowizoryczna ciemność

Na kanwie nowej ksi??ki Józefa Mackiewicza Najstarsi tego nie pami?taj? ludzie

IV

Ferdynand Ruszczyc, ozdobnik z ksi??ki Li?? wawrzynu i p?atek ró?y. Przemówienia, wyk?ady, odczyty, artyku?y w j?zyku polskim i francuskim. Wydanie po?miertne pod redakcj? i z ilustracjami Jana Bu?haka. Rysunki Ferdynanda Ruszczyca, Wilno 1937, s. 185 (fot. autor, ze zbiorów w?asnych

Z tej prowizorycznej jeszcze ciemno?ci, wy?ania si? cz?owiek na koniu.

Napier?nik w b?ocie, kopyta st?paj? mi?kko

Józef Mackiewicz, 1938.

Pierwotnie cykl ten okrasi? mia?y wakacyjne przerywniki – opisy przyrody przetkane tematem wygas?ych dzi? letnisk. Przysz?a jednak inna aura, wi?c teraz wycieczka z lutego 1938 roku – „polecia?em na nartach z Rykont ku Wilii”, tam, gdzie znany nam pi?kny widok („s?ynne porohy Sojdzi”), tam, gdzie krajobraz zniszczy? ma planowana zapora. Na razie: „Serce skaka?o od ruchu, p?uca pe?ne powietrza, oczy wbite w obraz przed sob? i trzeba by?o dopiero je stamt?d wyci?ga? obc?gami trze?wej kalkulacji”. Chcia?oby si? rzec po bratersku i sentencjonalnie – „my?l w obc?gach trze?wej kalkulacji”… Bracia si? rozstali, popierana przez „S?owo” zapora nie powstanie (mamy tam Wilejski Park RegionalnyNeries Regioninis Parkas), ?niegu doko?a jak na lekarstwo. Most narracyjny w stron? zimowiska – nie przejdzie.

Planowa?em te?, by uzupe?ni? serial dygresjami, doda? drug? warstw? – oddalaj?c si? od samego Józefa Mackiewicza, wychodz?c poza, ponad niego, niekiedy. Pyta?em siebie, czy poda? z innych zbiorów uzupe?nienia poruszanych spraw. Ze starszych – z Bulbina z jednosielca (wi?cej o wile?skim bruku!), z Okien zatkanych szmatami, czy z nowszych tomów? W ostatniej kategorii z Nie wychyla? si?! o letnisku (Ogórki!), o lotnisku, o wile?skich ?ydach… Stara?em si? równie? wesprze? publicystyk? literack? elementem wspó?czesnego reporta?u, ukaza? w?drówk? szlakiem niektórych miejsc, które wyst?puj? w zawartych w ksi??ce artyku?ach. Tylko szcz?tkowo si? to uda?o. Chcia?em… Wi?cej? Podró?, co nie ma ko?ca? Lub fina? jej oddalamy?

Zwyci??y?a tre??. Przecie? (z listu do Juliusza Sakowskiego, 19 maja 1971): „… napisa? trzeba po prostu dla wiedzy o tych rzeczach, czyli mówi?c patetycznie: dla rozszerzenia horyzontów”. Jakkolwiek kwestia Wilna i Litwy jest wiod?ca w trzydziestym pierwszym woluminie Dzie?, to obfituje on w najró?niejsze w?tki. Skoro tyle teraz napisano o kuchni dodajmy, ?e kilka punktów przesun??em do wspó?rz?dnych sezonów. Przypuszczalnie pozostawienie dat pierwodruku przy cytowanych fragmentach b?dzie w przypadku rozwijanego epizodu zasadne. Dlaczego? A! To zaraz zobaczymy.

„…Wilna obydwie matki…” (1931)

Wró?my do momentu gdy rozpocz?li?my wspólne kartkowanie do?? grubego tomu (650 stron). Pojawi? si? mieszkaj?cy wówczas w Kownie Józef Albin Herbaczewski. W 1930 roku równie? „marzy o takiej Litwie, któr? my wszyscy od kolebki w sercu nosimy”. Przekonuje, ?e oba narody a nie ich pa?stwowcy winny si? wypowiedzie? o przysz?o?ci. Mackiewicz odpowie, ?e „program nacjonalizmu litewskiego, […] w ?adnym wypadku nie mo?e by? zach?t? dla Wilna” (niebawem nikt ju? nie stosuje bod?ców, pozytywnych, czy negatywnych, zakróluje przemoc). Argumentuje, ?e „obecna struktura polityczna Republiki Litewskiej nie odpowiada formie pa?stwowej Wielkiego Ksi?stwa Litewskiego, ani jego idei, a przez to samo nie waruje nam nie tylko ?adnych praw suwerennych, ale nawet równorz?dnych” („obecna struktura” przetrwa?a potopy).

Nie jedyny to zespó? problemów, które od stu lat zakrzep?y. Dla równowagi poka?my jako?ciowo odmienn?, a te? ci?g?? nut?. W 1938 roku „nastawienie opinii publicznej w Polsce w stosunku do Litwy mo?na naszkicowa? w postaci wyci?gni?tej d?oni”. Dlaczego mamy wra?enie, ?e r?ka do dzi? w pró?ni wisi? Sze?? lat wcze?niej wprowadzi i u?ywa interesuj?ce poj?cie: „mieszka?cy Litwy historycznej” –  „z tej i tamtej strony kordonu” (tylko granic wi?cej). Wzmiankuje o pod?o?u psychicznym, którego ju? dzi? nikt nie bierze pod uwag?. ?ni?c o zjednoczeniu dostrzega „nastroje … z dziedziny najbardziej nas interesuj?cej, frapuj?cej, o posmaku sentymentu, zwi?zane z najtajniejszymi nadziejami kraju i ludno?ci”. Jakie s? dzi? wizje? Czy kto? je obserwuje, o nich pisze? Mo?e nie ma po prostu tamtego „kraju i ludno?ci”?

Czy lektura „krótkiego kursu pa?stwowo?ci litewskiej 1925–1940” (stanowi go g?ównie wyselekcjonowany przez Micha?a B?kowskiego i Nin? Karsov rozdzia? Za i przeciw w Kownie) sprzyja zrozumieniu dzisiejszej Litwy? Na pewno nieoczekiwany efekt uboczny lektury spowoduje, ?e zaczniemy orientowa? si? nie tylko w najwa?niejszych wydarzeniach z historii jej niepodleg?o?ci – polityce i stosunkach wewn?trzustrojowych, czy relacjach z Niemcami. Równie? poj?cia takie jak „tautininki” (narodowcy), czy „laudininki” (ludowcy: „Polityczne oblicze: umiarkowany radykalizm, który wszelako w poszczególnych wypadkach przeradza? si? potrafi? w skrajny”, 1935), zgubi? egzotyk?. Tylko krikszczionisi (chrze?cija?scy demokraci)… zachrz?szcz? nam w mózgu i wypadn? z pami?ci. I tu nie mo?emy op?dzi? si? od wra?enia aktualno?ci, cho? wi?cej w tej chwili wiemy o s?siedzie sprzed kilkudziesi?ciu lat, ni? o wspó?czesnym, za miedz?. Lecz podró? „w realu” tu przynios?a i ogólny efekt.

Wra?enie, ?e wtedy i dzi? pa?stwo to… kieszonkowe. Bez urazy, lecz co drugi bez ma?a jego obywatel musi chyba zajmowa? pa?stwow? posad?. By utrzyma? struktur? – od listonoszy i armii, po ambasady w najwi?kszych – przynajmniej – kilkudziesi?ciu stolicach, wszystkie szczeble szkolnictwa… A policja i podatki, s?dy?… Miejsce na tyle stronnictw! Administracja lokalna… Naprawd? to nie protekcjonalizm, niekiedy „ma?e jest pi?kne” – na poziomie rozmiarów województwa te? sro?y si? epicka polityczna walka. Nawet je?li nie potraktujemy powy?szej intuicji jako przylegaj?cej do wspó?czesno?ci, to wiedza zawarta w ksi??ce stanowi na pewno materia? dla historyka stosunków polsko-litewskich (przyznam, ?e zatrzyma?em si? na Piotrze ?ossowskim w tej mierze…). Z utoni?cia w w?tpliwo?ciach szerszej natury ratuje mi?o?? do dykcji nieco chwilami archaicznego, acz soczystego j?zyka ambitnego dziennikarstwa lat dwudziestych-trzydziestych.

W 1932 roku Mackiewicz oceni: „Historyczna sytuacja polsko-litewska wt?oczona pomi?dzy Rosj? i Niemcy, zasadniczo nie uleg?a zmianie”. A mo?e: historyczna sytuacja polsko-litewska wt?oczona pomi?dzy Rosj? i Niemcy, uleg?a zasadniczej zmianie? Stwierdzi w nieodleg?ym tek?cie: „Odwieczne przymierze polsko-litewskie nie by?o dzie?em przypadku, a wyp?ywa?o z konieczno?ci dziejowej, z uk?adu si?, z konstelacji politycznej w tej cz??ci Europy”. Wszystkie trzy faktory uleg?y zmianie. Przymierze mog?oby zosta? u?yte jako dekoracja nowego porz?dku – ustawiona przez obcych – nie osi?ga jednak na razie nawet tego poziomu funkcjonalno?ci. Nikomu z naprawd? rozgrywaj?cych ten rekwizyt nie jest do niczego potrzebny. A ka?da z partykularnych, „kieszonkowych” stron grz??nie w katowaniu starych ról. Ten etap jest widocznie ci?gle u?yteczny. Intencje aktorów s? tu bez znaczenia, kto inny pisze dla nich scenariusze. Co je?li wybuchnie neo-WXL, gdzie najsro?sze powstan? obozy dla niezaszczepionych? Lub z t?em Pogoni t?czowym? Lub z urz?dowym rosyjskim (o polskim si? zapomni)? Lecz z pomnikiem obu Mackiewiczów – pod r?k?, a jak?e… „Kto? tam stoi w cieniu kulis” (1932).

Podobnie zwietrza?o stwierdzenie: „Zapami?ta?em s?owa wypowiedziane kiedy? przez pewnego dyplomat?: ma?e pa?stwa – ma?e interesy; ma?e interesy – wi?ksza niezale?no??. […] Gdzie je ma Litwa? Na jakich morzach i l?dach rozleg?ych” (1935). Jaki? pi?kny by? ten trwaj?cy gdzieniegdzie XIX wiek! Przesta?o tak to dzia?a?. Ma?e interesy równaj? si? elementowi sk?adowemu wi?kszych interesów cudzych. Spory o Wilno, zakusy litewskie na ?otewsk? Libaw?, to jak plany wypraw wojennych plemion w prerii, gdy ju? po ich pogrodzonych ziemiach biegn? wytyczone szlaki kolei ?elaznych, a pas?ce si? jeszcze tu i tam bizony (w tym przypadku ?ubry) – dawno posegregowane, sprzedane, ubite. Có? z tego, ?e zwyczaje i kultura tubylców malownicze s? i sympatyczne! Czasami nie potrafi? o tym naszym k?tku spokojnie poczyta? – tak bardzo ma?y, zamkni?ty to ?wiat.

Jedyna nadzieja dla niego, ?e kiedy?: „Powróci pokój prawdziwy, tradycyjny, je?eli nie z mi?o?ci braterskiej, to wyp?ywaj?cy z geopolitycznej sytuacji, która pozosta?a niezmienn? w terenie planety, jak za czasów Jagiellonów” (1938). W innym miejscu wyrazi podobn? t?sknot?, gdy „Kowno” oskar?a Polsk?: „Przecie? wy nie znacie Litwy! To «nie znacie» jest w?a?nie takim Schlagwortem, zmierza ku temu, ?e Litwini nie chc? s?ysze? o tradycjonalizmie, o wspólnocie, o deklamacji jagiello?skiej, o «waszej i naszej wolno?ci», o braterstwie i unii. – «To, co wy uwa?acie za dowód dobrej woli, wyci?gni?tej r?ki i braterskich uczu?, oni (Litwini) uwa?aj? za podst?p i osobist? obraz?!»”.

Ripostuje: „Ach, wiemy o tym doskonale i ?udzi? si? wcale nie potrzebujemy. – Wi?c dlatego mamy tych uczu? si? wyzby?? – Pan mówi o deklamacji? Je?eli nawet tak nazwiemy nasze deklamacje, to deklamuj? je nie dla nich, a… dla samego siebie. – Oni nie chc?? – Ale ja chc?”. Powstaje wra?enie, ?e i t? dziedzin? steruje regres. Nic nie chcemy. Drugi poziom, z którym podejmuje dyskusj? Mackiewicz (owo „To «nie znacie»…”) jest ci?gle nieobecny w permanentnej debacie. Rodzinnej k?ótni nie korzystaj?cej z w?asnej m?dro?ci, nie reprezentuj?cej ci?g?o?ci, która nie tylko w tym miejscu istnieje. Na przyk?ad: „Bo czym?e s? w rezultacie pretensje litewskie do terytoriów o ludno?ci etnicznie nie litewskiej, je?eli nie prób? budowania na historycznej przesz?o?ci” (1933). Je?li chodzi o ziemi?, Litwini i Ukrai?cy – mimo wykrwawienia i og?upienia totalitaryzmami – zyskali na wojnie i komunizmie. Mo?e w ogóle, per saldo, na nich zyskali? O paradoksie! Warto si? zysku trzyma? i zamyka? oczy na reszt?? Nie! – „Nigdy getto, wype?nione nawet najwznio?lejszymi sloganami, nie przyczynia si? do rozwoju kultury” (znów do Sakowskiego, z cytowanej przesy?ki).

(Tu zastosujemy cliffhanger: zawiesimy na moment akcj? nad przepa?ci?, porzucimy nowoczesnych Polaków i zamkni?tych Litwinów w ich etnicznym sporze).

Stacja kolejowa w Czarnym Borze pod Wilnem, sierpie? 2022, fot. autor
Potrójna szkatu?ka, czarna rozpacz i bia?a gor?czka

Troch? ?al gotowego aforyzmu (druga to – obok mi?sistych tytu?ów – wyodr?bniona w tych szkicach przewaga stylu publicystycznej prozy Józefa Mackiewicza), ?al akurat dla prozaicznego momentu, który poruszymy. Trudno, podzielmy si?, nie damy ju? lepszej okazji: „Ludzie przyzwyczaili si? do pok?tnych ?cie?ek, którymi okupuj? spokój swego istnienia” (1936). Dlaczego teraz?

Prowadz?c do?? konsekwentnie w wielu ró?nych miejscach rozwa?ania o najnowszych Dzie?ach si?gam od tomu dwudziestego szóstego, od korespondencji z Paw?em Jankowskim (2017) – po trzydziesty pi?ty – poczty do i od ró?nych osób (Wielka Niewiadoma, 2022). Powinienem te? wliczy? nowe, rozszerzone wydania Listów do Redaktorów „Wiadomo?ci” i – podobne – Buntu rojstów w serii bia?ej (2018 i 2019), gdy? przewijaj? si? one raz po raz w opowie?ci o fascynuj?cym zestawie. Pi?? lat i dwana?cie opublikowanych tytu?ów… Nigdy do?? powtarzania: nieprawdopodobny wynik „Kontry”! A i tak wszystkich wznowie? maj?cych miejsce w tym czasie tutaj nie przywo?am.

Rzadko mo?na znale?? ?lad lektur tych ksi??ek tak?e w wypowiedziach konferencyjnych i medialnych o pisarzu, których namno?y?o si? z okazji Jego Roku. Roku, który rozpocz?? si? od trza?ni?cia byków w sejmowej uchwale i – na szcz??cie – dok?adnie w chwili, gdy kre?l? te s?owa ko?czy si?, bez wi?kszych strat i reperkusji. U?ywam stwierdze? „straty” oraz „na szcz??cie”, gdy? przy podej?ciu uosabianym przez upart? niech?? cz??ci specjalistów-popularyzatorów („peerelowscy mackiewiczolodzy”!) – przy wr?cz odmowie czytania najnowszych pism – trudno by?o spodziewa? si? czegokolwiek dobrego i z tej strony. Paradoks, którego nie potrafi? wyja?ni? – s? ludzie, deklaruj?cy si? jako mi?o?nicy i znawcy Mackiewicza, wyst?puj?cy jako autorytety w dziedzinie wiedzy o nim, którzy przestali go dawno czyta?…

Zanim rok si? sko?czy? Instytut Pami?ci Narodowej zd??y? wyst?pi? na dobitek z filmem fabularnym. Niektórzy pytaj?, wi?c natychmiast zaznacz?: nic nie wiedzia?em o przygotowaniach i nie mam z nim nic wspólnego. Natomiast sam? formu?? inteligentnego i ambitnego w zamiarach Teatru Telewizji akceptuj? z owacj? (byle nud? nie wia?o). Po premierze pocz??y z miejsca rozbrzmiewa? peany (samo)zadowolenia, cukierkowego zachwytu, satysfakcji z prze?omu, których nie podzielam. Ju? tytu? (na nie jestem czu?y!) – Czarny sufit – zbyt kojarzy si? z… Czarnym piaskiem Andrzeja Bobkowskiego. Có? pocz??? Ani nie z …polonezem, ani z takimi? … chmurami. Z sypkim piaskiem – tak.

Przywo?ane skrajno?ci kilku barwnych nag?ówków s? spektakularne, ale i demagogiczne, przejd?my wi?c do bardziej obiektywnych wtr?tów. Jerzy Giedroy? by? m?odszy od rozmówcy lat cztery. „Ekranowy” redaktor od „ekranowego” pisarza – o osiem jest starszy. Wiekowo aktor kreuj?cy Mackiewicza pasuje idealnie do 1968 roku, gdy przebiega akcja (66 lat), lecz reszta si? nie zgadza. Ten „rzeczywisty” to intelektualista, który bywa? co prawda wo?nic? i drwalem, a nie wo?nica i drwal, który nagle postanowi? zosta? literatem. Ton korespondencji obu bohaterów jest zdecydowanie inny, ni? efekciarski tembr wypowiedzi postaci filmowych. Równie? w pozosta?ej, obficie dost?pnej poczcie, nie znajdziemy przem?drza?ej, mentorskiej maniery ewangelizuj?cego z niezdrowym napi?ciem i na jednej, wynios?ej nucie „Mackiewicza”. To oczywiste, ?e pozbawieni wyczucia twórcy przegrzali.

Marek Ga??zowski (bo on pewnie to zrobi?) potrafi? jako konsultant naukowy ?mudnie zestawi? g?szcz ró?nych cytatów, co naprawd? jest trudnym zadaniem. Budzi zainteresowanie i podziw, podobnie, jak dobranie dobrze osadzonych w swych rolach przytocze? w szkicu To nie „czerwony carat”. Dawna Rosja a Zwi?zek Sowiecki w my?li politycznej Józefa Mackiewicza („Politeja” 2022, nr 3). Co prawda nie mam zaufania do tekstów o tym autorze, gdzie nie padaj? nazwiska Karsov i B?kowski. Kazus ten oznacza, je?li nie brak wykorzystania opracowanych przez nich nowych pism (wybory tekstów, korespondencja), to niepe?ny zapis bibliograficzny. Sugeruj?cy, ?e kilkana?cie ksi??ek spad?o jakby z nieba… W omawianym przypadku pierwsze nazwisko zjawi si? raz, z okazji przywo?ania eseju O Ninie Karsov kontrrewolucyjnym piórem, ale badacz zaczerpie niekiedy z nowszych Dzie?, w czym stanowi jeden z chlubnych wyj?tków: „Mogliby?my pos?dza? autora, ?e nie czyta? […], gdyby […] nie cytowa? […] z okazji podrz?dnej” (1938).

Wiedzie nas jednak Ga??zowski w podobnym nastroju, jak Bobkowski w gaw?dzie o przej?ciu wp?aw Wis?y pod samym Wawelem: idziemy z nim, idziemy, czekamy a? g??bia zakryje, a? w clou damy nura. A tu jak?e szybko drugi brzeg pod stop?, wci?? suche ramiona… Gorzka ocena dotyczy wszak s?abego filmu, a nie dyskusyjnego artyku?u naukowego i wyp?ywa oczywi?cie z odmiennych pobudek, ni? na przyk?ad odczucia potencjalnych krytyków produkcji IPN sympatyzuj?cych z lini? „Kultury” i z Jerzy Giedroyciem. Có?, jako ich oponent nie poczuj? satysfakcji, gdy raptem z wszechwiedz?cego demiurga, z Redaktora prze du?e „R” czyni si? gamonia.

Czy?by powia? wyczekiwany od lat wiatr odbr?zawiania emigracyjnego „Pary?a”? Zbalansowania (dot?d nieomylnego, jak nie wiem… Adam Michnik?) konglomeratu z Laffittów – niez?omnym, „londy?skim” odwa?nikiem? Ale je?li przezwyci??enie wszechw?adnego dot?d schematu wygl?da? ma tak, ?e dawni wyznawcy zaczn? z nag?a ?ciga? si? w z?o?liwej kpinie z mistrza? Uciekaj?c do przodu, biegn?c za ?wie?? mod?, za wytrwaniem w obiegu, za… publicznym groszem? Bez rzetelnego rozrachunku z sumieniem, bez ekspiacji, jak poprzednicy w podobnym modelu, co z komunizmu do „opozycji” przeszli? Je?li tak, to… stan? si? niebawem Jerzego Giedroycia wywa?onym obro?c?!

Film, jak zaznaczono, naturalnie innym miarom i s?dom podlega, ni? historyczno-literacka, czy politologiczna analiza. Gdy?: „Wielka jest dusza artysty, a tym wi?kszych dzie? dokona? mo?e, skoro ??czy si? z ambicj?” (1932). A jednocze?nie – „Wielkie ambicje utrzymywane wci?? w cieplarni minionego bohaterstwa, w zetkni?ciu z zimn? trze?wo?ci? powszedniego dnia, dozna?y czego? w rodzaju rozdra?nienia i rozdra?nienie to rozpowszechni?o si? w kraju” (1935). Oby! Lodo?amacz Mackiewicz, gdy go chcie? i umie? s?ucha? – potrafi doprowadzi? do bia?ej gor?czki.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Wrzosy i dwory

W?druj?c, czy te?… p?yn?c z Józefem Mackiewiczem stajemy si? specjalistami nie tylko od wewn?trznej i zagranicznej polityki pa?stwa litewskiego czasu mi?dzywojnia, nie tylko poznajemy topografi? i onomastyk? d. Wielkiego Ksi?stwa, nie tylko – id?c hen – wchodzimy na ?cie?k? krytyki ?wieckich planów papiestwa, czy w las wielkich debat emigracji. Otrzemy si? – równie? w rozpatrywanej ksi?dze –  o kwestie wolno?ci ludzkich i obywatelskich, etatyzmu, czy – w?ziej – sanacji, oraz ludzi obcych w ma?ej ojczy?nie autora. Modu? ten, podobnie jak fragment opatrzony s?owy: „… tajemnicza kraina komunistycznych eksperymentów, ponura otch?a? bolszewii” (1930) przesun?? wypada do innych folderów. Podobnie z zapowiedzianej optymistycznie dygresji o ptakach, samolotach i lataniu – na jawie i we ?nie – przyjdzie póki co zrezygnowa?. Dopowiemy jednak kilka uwag z reporterskich podró?y Mackiewicza po ?otwie i Estonii, ukazuj?c mechanizmy podobne do wytkni?tych Litwinom. Cz???: Jagódki jarz?biny na ??ce inflanckiej.

Dyneburg, 1938 (ukazany wcze?niej „«ujezdnyj gorodok» z czerwonymi domkami, soborem na placu, zwoszczikami”) – tam „polsko-rosyjsko-?ydowska gwara dominuje”. Cofa si? ona, lecz „z wolna”, lecz „broni si? zaciekle”: „Kurczowo trzyma si? ma?omiasteczkowych bruków, chroni w cieniu «istninnych» podjazdów z daszkami, szczerzy z?by z ka?dego kiosku «Siewodnia» na pierwszym planie, na drugim zostawiaj?c «Jaun?k?s zi?as»”. Ju? w 1927 roku wskazuje Mackiewicz „pi?tno tego nacjonalizmu, jaki rozszala? w ma?ych pa?stewkach ba?tyckich, a który przez przekr?canie i nadawanie nowych nazw miastom usi?uje narodowy charakter krajowi ca?emu narzuci?”. Nawet nie chce si? pisa?, jak aktualne po niemal stu latach…

Tallin, 1933: „Esto?czyk z wielkim pietyzmem odnosi si? do tych kamieni, chocia? nienawidzi ludzi, którzy je znosili i z nich budowali”; „Mówi? bowiem [Esto?czycy] równie p?ynnie jak niech?tnie po niemiecku”. Zmiana nazwisk na ?otwie wywo?a reminiscencj?: „W jakim? przedwojennym pi?mie rosyjskim, wile?skim, znalaz?em og?oszenie «Zygmunt Kowalski» (gra?dank?), nie «Sigizmund Kowalskij». Wi?c jednak?” (1938). Podobn?, po s?siedzku przeprowadzon? „reform? nazwisk” z listopada–grudnia 1933 nazwie bez ogródek. Ha?bi?ca Litw? ustawa to „przekre?lenie ostateczne fizjonomii Litwy historycznej”. W kontek?cie ?otewskiej nomenklatury geograficznej wprowadzonej obowi?zkowo do podr?cznika dla polskich szkó? mniejszo?ciowych og?osi: „Elementarnym prawem ka?dego cz?owieka jest nadawanie nazw w jego w?asnym j?zyku” (1936). Pot?piane tendencje maj? oczywi?cie „pod?o?e krystaliczno-nacjonalistyczne, w ca?ym tego s?owa zoologicznym znaczeniu” (1930).

Widzi nie tylko sprawy narodowo?ciowe: „Nale?y w?asnymi oczami obejrze?, by stwierdzi? te straszne spustoszenia powojennych kombinacyj politycznych, które przebogaty ongi? port libawski zamieni?y w ubog? mie?cin? ryback?”. Generalizuj?c dostrzega „niekonsekwentne konsekwencje wyrastaj?ce z trzewia i istoty naszej wspólnej ojczyzny, któr? by?o Wielkie Ksi?stwo Litewskie” (1932). Co wi?cej, kiedy indziej zauwa?y: „Konsekwencja jest mieczem obosiecznym. Poci?ga za sob?… konsekwencje” (1938). Zdublowane spustoszenia powojennych kombinacji… Jakim? sposobem, nieoczekiwanie skojarzy si? Mackiewicz z ocen? zupe?nie innego pisarstwa: „… niepostrze?enie zmienia? w swojej prozie oblicze tej cz??ci kraju, modelowa? krajobraz i nastrój w ten sposób, by realia znaczy?y co? innego, ni? ustali?a to rzeczywisto??, a najnormalniejsze przejawy codziennego ?ycia zyskiwa?y drugi, gro?ny sens …”. (Marek Wydmuch we wst?pie do Zewu Cthulhu H.P. Lovecrafta, 1983).

Jaki mia? by? idealny obraz tej ziemi? Czy rysowa? si? on w kresowych epifaniach? W „Gazecie Codziennej” z 28 listopada 1939 roku zar?czy: „Osobi?cie ?ledzimy z najwi?ksz? uwag? bieg wydarze? we wschodniej i pó?nocnej Europie, ten sam bieg, który nas postawi? w obliczu faktu, ?e przecie? we wschodniej Europie nam urodzi? si? i ?y? wypad?o. A jak trzeba, to i zgin?? w rodzinnych wrzosach, na w?asnej miedzy” (w tomie Wrzaski i bomby). Poprowadz? nas wrzosy: „Las g?stnia?…”. (Ju? nigdy nie b?dziemy mogli w?óczy? si? ca?y dzie? po polskiej kniei – bez spotkania co chwila wielkich wyrw pustej przestrzeni szkó?ek i niezaro?ni?tych jeszcze karczowisk. Min??o! Na Litwie nie s?ycha? wszechobecnego ryku harwesterów: bory do?? przerzedzone, lecz bez szachownicy ?ysin, jak w dawnej Koronie).

A wi?c: „Las g?stnia?.  Wreszcie przeszed? w niski so?niak, podszyty wrzosem, który si?ga? niemal do pasa, g??bokie do?y, rozrzucone ga??zie, krzaki «pjanicy». Tu rzecz ka?da rzucona na ziemi tonie jak w wodzie. […] S?o?ce, jak rzek?em, zapada, het, za Wak?, za jeziora Trockie, na zachód, na zachód”. Za chwil?: „Ksi??yc ledwo znaczny s?abym sierpem. Niebo jak kir i granat. […] W puszystych wrzosach uganiaj? si? jakie? zwierz?tka. Ciche piski – to myszy le?ne, a od rojstów idzie gwar tysi?cg?bnych ?ab. Pot??nieje ku pó?nocy. Poza tym nigdzie i nic” (1936). Hojnie wsz?dzie rozsiewa – chcia?oby si? powiedzie? ulegaj?c pisarskiej hipnozie – krzyny kruszcu szlachetnego opisu.

Towarzyszymy wci?? eskapadzie – „W?ska stecka prowadzi?a w g??b chrustów, sk?d odzywa?o si? szczekanie psa. Nasz parokonny tarantas t?dy by si? w ?aden sposób nie przecisn??. […] Poprzez rojsty i chrusty idziemy pieszo. Otó? i domek” (1932). Nie w tego progi wst?pimy: „Dwór najtypowszy w ?wiecie, d?ugi, z gankiem oplecionym winem, szary z bielonymi ramami okien, z klombem przed podjazdem, s?owem jakich si? tysi?ce spotyka u nas” (1932). Mój Bo?e… Tysi?ce! Nie ma ju? ?ywego. Tylko kilka skorup: wypisz – wymaluj Jundzieliszki Stanis?awa Morawskiego. Poznane podczas praktycznej pielgrzymki miejsce przywiedzie do wersu o Adamie Mickiewiczu, który „by? tak samo przykuty do jej czaru, jak my dzi? i jutro b?dziemy” („Przykuty do czaru” – kolejny ?wietny tytu?). Do czaru Litwy. A „p?ynie w Jej ?y?ach krew naszej sukcesji, a w naszych, soki Jej historii. Od piasków Ba?tyku po stepy tatarskiej hordy”. A w oczach szkli si? „obraz Litwy widziany …  w koronie idea?u, którego nie wydr? nam z duszy…”.

Uderzy dalej 16 lutego 1940 roku podzwonne dla starego ?wiata. W – ostatni? – 22. rocznic? niepodleg?o?ci „bytu pa?stwowego” drugiej Wilna matki, co surowym wyrokiem w roli s?dowej kuratorki przyby?a: „LITWA jest dla nas poj?ciem tak bliskim, jak mi?o?? rzeczy, któr? si? ukocha?o nie rozumem, nie miar?, nie wag? kupieck?, a s?owem s?yszanym od ko?yski, wyobra?ni? oczu wpatrzonych w pole, ??k? i las za ni? siniej?cy na horyzoncie. W ?nieg, albo w traw?. W ptaki i zwierz?ta. I nawet deszcz i mróz, s?ota i burza, je?li jest z?a i niepotrzebna, przecie jest nasza i swoja”. I wrzosy.

***

Chcieli?my pokaza?, jak wiele mo?na wyprowadzi? z jednego tylko zbioru artyku?ów, wokó? którego panuje od pó?tora roku milczenie, jak? wywie?? mnogo?? w?tków i zapyta?. Ku otrze?wieniu tych, co kochaj? Józefa Mackiewicza bez wzajemno?ci, bo z powodu nieporozumienia, gdy? za s?abo go znaj?. A tymczasem Krystyna Sobolewska, której intryguj?ce sylwy z tomu na tom grubsze, niczym sagi J.K. Rowling, jak – nie przymierzaj?c – kolejne cz??ci niniejszego szkicu, wi?c Kristina Sabaliauskait?, w Silva rerum III. wie?ci: „… tak wszystko si? zmieni?o, wszystko by?o inne, ju? nie takie same, i by?o jasne, ?e lepiej ju? nie b?dzie, poniewa? w przesz?o?ci zosta?o wi?cej, ni? mog?a mgli?cie obieca? przysz?o??; straty z przesz?o?ci by?y o wiele wi?ksze ni? w?tpliwe niespodzianki przysz?o?ci …” (2014). Podró?, co nie ma ko?ca? Lub jej fina? oddalamy?

Staram si? zosta? w Wilnie jak najd?u?ej. W tym samozaparciu niew?tpliwie bierze udzia? magia. Maluje znowu Ferdynand Ruszczyc a?urowe bordiury wokó? przytaczanych i mych w?asnych s?ów: „Od lat dziecinnych … ka?dy z nas zapami?ta?, ?e ze s?owem «Wilno» po??czone by?o … jakie? ukrywane wzruszenie, ?e to s?owo wymawiane by?o z jakim? naciskiem, by zapad?o g??biej w pami?ci … . I pozostawa?o to Wilno … czym? jakby mistycznym, czym? zwi?zanym z uczuciem i wiar?, ale mo?e nierzeczywistym. Pragn?li?my wszyscy, by ono tam by?o takim, jakim my?my je widzieli w naszych wspomnieniach lub snach, ale wkrada?o si? w nas niedowierzaj?ce pytanie, czy jest ono jeszcze, czy jest takie, jak dawniej, czy ten kraj naszych ws?uchiwa? dzieci?cych nie le?y ju? tam, gdzie pozosta?o wszystko, co by?o, a min??o – w przesz?o?ci” (1922). Mackiewicz, bezpretensjonalnie: „A my stoimy i ot sobie komentujemy. Ka?dy tych komentarzy ma bardzo wiele i od wielu dni. A poza tym pewne jest, ?e nikt nic pewnego powiedzie? nie mo?e” (1938).

Mackiewicz, Najstarsi tego nie pami?taj? ludzie, wyboru artyku?ów i felietonów z lat 1924–1940 dokona? Micha? B?kowski, opracowa?a i przypisami opatrzy?a Nina Karsov, J. Mackiewicz, Dzie?a, t. 33, Kontra, Londyn 2021. Przytoczone cytaty, o ile nie podano inaczej, pochodz? z powy?szej ksi??ki, a ka?de pogrubienie – od autora artyku?u.

CZYTAJ TAK?E:

Paweł Chojnacki
Paweł Chojnacki
(1968) dr filozofii w zakresie historii społecznej (UCL), magister historii (UJ), zatrudniony w Biurze Badań Historycznych IPN w Krakowie, współpracownik Instytutu Historii PAN. Opublikował m.in. biografię Reemigrejtan. KIEDY ZYGMUNT NOWAKOWSKI WRÓCI WRESZCIE DO KRAKOWA?! (Kraków 2019). Także eseista, krytyk i polemista, od 1989 roku członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP).

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!