DUDEK: Nowych ról rozdanie

fot. Łukasz Błasikiewicz/Kancelaria Sejmu

Budzimy się w nowej rzeczywistości, w której każdy aktor sceny politycznej będzie musiał odnaleźć się w innej niż dotychczas roli. Ci, którzy przez ostatnich osiem lat sprawowali najsilniejszą w III RP władzę, poczują wszechogarniającą bezsilność. Zaś ci, którzy w tym samym okresie nawykli do znacznie wygodniejszego krytykowania, szybko będą musieli przypomnieć sobie, co znaczy odpowiedzialność. Wiele do namysłu będą mieć natomiast ci, którzy tylko pozornie znaleźli się w punkcie wyjścia, bowiem wszystko inne wokół nich uległo odwróceniu.

Styropian w rządowym wagonie

„Od bycia ściganym do najwyższej władzy. Aż w głowie się kręci” – miał powiedzieć Włodzimierz Lenin po symbolicznym dla zwycięstwa bolszewickiej rewolucji w Rosji zdobyciu Pałacu Zimowego. Wypowiedź ta w trafny sposób oddaje, jak wielką zmianą mentalną jest zmiana swojego położenia – z opozycjonisty na rządzącego. Dotychczasowa polska „opozycja demokratyczna”, która przez ostatnie lata lubiła przybierać kostium politycznych kontestatorów z czasów komunistycznych, wciąż najwidoczniej nie przetrawiła swojego zwycięstwa wyborczego, co oddawać mogą słowa Joanny Scheuring-Wielgus, obawiającej się, że Jarosław Kaczyński nie będzie chciał pożegnać się z władzą w sposób pokojowy.

Powaga państwa wymaga, aby wstać z wyimaginowanego styropianu (jak szyderczo nazywano dysydentów antykomunistycznych w PRL) i zająć się problemami niecierpiącymi zwłoki, takimi jak odziedziczone po rządach PiS niskie zarobki nauczycieli i innych pracowników budżetówki, czy palących kwestiach energetycznych wobec nadchodzącej zimy. Przed prawdopodobnym rządem Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy stoją być może najtrudniejsze rozmowy koalicyjne od czasów powstania rządu Hanny Suchockiej. O tym, jak niełatwo jest prowadzić politykę w rządzie składającym się z trzech podmiotów (a w Polsce także kilkunastu partii i organizacji politycznych) przekonują się dziś Niemcy pod rządami gabinetu Olafa Scholza.

Hipotetycznych ministerialnych debiutantów czekać będzie przyspieszony kurs politycznego dojrzewania, a wyraziście tożsamościowych lewicowców z jednej, i co bardziej tradycjonalistycznych konserwatystów z PSL z drugiej strony, trudne godzenie ognia z wodą. Kompromisy rządowe, w przeciwieństwie do doraźnie zawieranych paktów na opozycji, ważą po stokroć więcej, bo dotyczą nie tylko lokatorów z Wiejskiej, ale przede wszystkim obywateli.

PiS w konfesjonale

Niewiele mniejszy będzie szok tych, którzy z rządowych limuzyn przesiądą się do opozycyjnych ław w Sejmie. Dobrze wykorzystany czas po utracie władzy ma w sobie coś z warunków dobrej spowiedzi – rachunku sumienia, żalu za grzechy i pokuty. Politycy Prawa i Sprawiedliwości powinni zacząć spełnianie swojej nowej politycznej roli od dokładnej analizy tego, czym zmobilizowali w ostatnich wyborach tak znaczący sprzeciw wobec ośmiu lat swoich rządów. Choć PiS zajął pierwsze miejsce w wyborach, to sumaryczna liczba głosów oddanych na Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę, Lewicę i Konfederację jest przecież znacznie wyższa, a wszystkie te partie wykluczały powyborczą współpracę z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego.

Szczerość tej analizy padnie za zamkniętymi drzwiami, bo-  jak wiemy – politycy nie są tą grupą ludzi, która chętnie się biczuje. Publiczne wyliczanie swoich błędów nie wpisuje się wszakże w logikę politycznego PR-u. A, jak trafnie pisał kolumbijski aforysta Nicolás Gómez Dávila – „Kto się publicznie spowiada, nie chce rozgrzeszenia, ale aprobaty”. To nie aprobaty PiS będzie potrzebował w najbliższych tygodniach.

Chcąc przejść czas pokuty w opozycji, trzeba oczyścić się wewnętrznie. Bez swojej odnowy moralnej PiS nie wyjdzie z punktu politycznego pariasa, od którego odsuwają się wszyscy pozostali aktorzy sejmowej polityki.

Powielając złe praktyki z ostatniej kampanii wyborczej i ośmiu lat rządów, takich jak agresywna retoryka, PiS będzie miał problem także z poszerzaniem swojego elektoratu i przyciągania do siebie wyborców z pokoleń, które dopiero otrzymają prawa wyborcze.

Co pocznie Konfederacja?

Choć na pierwszy rzut oka koalicja Krzysztofa Bosaka, Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna nie zmieni swojego położenia w Sejmie, to również znajdzie się w nowej dla siebie roli. Mimo rozczarowującego wyniku wyborczego, zwiększyła swój stan posiadania, awansując z koła poselskiego do rozmiaru klubu. Ostrza swojej krytyki nie będzie już kierować wobec odmiennie rozumianej prawicy pisowskiej, a centrolewicowej koalicji liberałów Tuska i Hołowni, lewicy właściwej i ludowców.  Czy postawi na swój wolnorynkowy sztandar, rzucając koła ratunkowe KO i Trzeciej Drodze, ilekroć Lewica będzie próbowała blokować liberalne inicjatywy rządu? Czy może będzie występować jako ten podmiot, który jeszcze głośniej od opozycyjnych kolegów z PiS atakować będzie przemiany obyczajowe, jakie nowy rząd będzie chciał wprowadzić do naszego porządku prawnego? I wreszcie – czy wypowie PiS wojnę o rząd dusz na prawicy, czy zbliży się do niego, tworząc przestrzeń dla współpracy w rządzie w przyszłości? Przed Konfederatami stoi wiele dylematów, których rozstrzygnięcie będzie miało istotne znaczenie dla kształtu sceny politycznej w przyszłości.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KITA: Czas na rachunek sumienia

WARZECHA: …ostał ci się ino sznur…



Tekst powstał w ramach projektu pt. „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Jakub Dudek
Jakub Dudek
Publicysta, bloger, obserwator i komentator życia publicznego

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!