MACIEJEWSKI: Bluźnierscy mieszczanie

fot. ok?adka ksi??ki „Chrze?cija?stwo. Amoralna religia”

Chrze?cija?stwo nie jest systemem moralnym. B?d?c czym? du?o wi?kszym, zwiastunem jakiego? niesko?czenie wy?szego powo?ania, Ko?ció? musi by? przez mieszcza?sk? moralno?? odrzucany.

Wi?ksza jest rado?? w Królestwie Niebieskim z jednego, porz?dnego blu?niercy ni? ze stu fa?szywych wierz?cych. S?uchanie tych drugich jest jak przebywanie w towarzystwie starzej?cej si? matrony, oparach zbyt mocnych perfum i kwa?niej?cego oddechu. Wszystko tu jest md?e i bez wyrazu. Zanim taki dojdzie do tego o co w?a?ciwie mu chodzi, przedrze si? przez g?sty las „?yczliwych zastrze?e?” i „wa?kich w?tpliwo?ci”, dziesi?? razy zd??ysz usn??. Bo na koniec tego d?ugiego, erudycyjnego dnia idzie zawsze o to samo, przekazanie s?uchaczom i czytelnikom komunikatu: „no dobra, jestem wierz?cy, ale czy mimo wszystko mo?ecie mnie jednak polubi?? B?d? grzeczny, obiecuj?”.

Spotkanie z blu?nierc? jest po takim seansie brodzenia w letnim budyniu o?ywcze jak porz?dne trza?ni?cie w g?b?. Otwierasz szerzej oczy, rozgl?dasz czujnie dooko?a – nareszcie co? si? dzieje. Z nim przynajmniej da si? pogada?, bo on nawet ca?kiem sporo rozumie – problem polega tylko na tym, ?e wszystko na opak. Ale wci??, przeskoczy? z g?owy na nogi jest ?atwiej ni? wypl?ta? si? z g?stej sieci uników i niuansów.

A wi?c tak: lubi? blu?nierców. Nawet je?li pozostaj? odrobin? zbyt – na mój gust – zachowawczy, jak cho?by autorzy ksi??ki „Chrze?cija?stwo. Amoralna religia”.

W czasach, kiedy byle g?ska potrafi rzuci? publicznie, ?e katolików powinni?my si? obawia? du?o bardziej ni? satanistów, blu?nierstwa Nowaka i Ziemi?skiego wydaj? si? nieco zje?cza?e. No bo, co my tu mamy poza wyra?on? na ok?adce sugesti?, ?e Jezusa nale?a?oby dla dobra spo?ecze?stwa ode? odizolowa??

 

?e stosowa? „mow? nienawi?ci”, strasz?c ludzi piek?em, i ?e Ewangelia nie jest dostosowana do wymogów nowoczesnego, „w??czaj?cego”, empatycznego spo?ecze?stwa? ?e Chrystus zamiast dr?e? o to, by nikogo nie urazi?, próbowa? wszystkich zbawi?? ?e wystawia? swoich s?uchaczy na ryzyko dyskomfortu, wzywaj?c do nawrócenia, i do dzi? traumatyzuje ma?e dzieci, patrz?c na nie z wysoko?ci krzy?a, pó?nagi i zmasakrowany.

Nie sta? was na wi?cej? Nawet kiedy nazywacie ?w. Augustyna absolutn? „patol?”, od razu przepraszacie za niew?a?ciwy dobór s?ownictwa. Ale i tak nie mo?na wam zarzuci? braku „cojones”. W ko?cu obra?anie Jezusa w katolickiej Polsce wymaga nie lada odwagi. Co innego wyskoczy? z ksi??k? o niemoralno?ci islamu w takiej Francji, zakry? czarnym paskiem oczy Mahometa. To by nawet najbardziej strachliwy potrafi?. Co tam ch?opaki z maczetami, wy rzucacie prawd? mi?dzy oczy paniom w moherowych beretach.

Jest w tej ksi??ce, a raczej w nastroju, z którego wyrasta i jaki próbuje zmonetyzowa?, co? ciekawszego ni? ona sama. Ziarno prawdy ukryte pod stosem ateistycznych mundro?ci, z jakimi ostatni raz dane mi by?o zetkn?? si? w podobnym st??eniu w czasach gimnazjum.

Faktycznie, chrze?cija?stwo nie jest systemem moralnym. Nigdy nie by?o ani nie b?dzie. B?d?c czym? du?o wi?kszym, zwiastunem jakiego? niesko?czenie wy?szego powo?ania, musi by? Ko?ció? przez mieszcza?sk? moralno?? odrzucanym. Tym, co j? rozsadza, nara?a cz?owieka na dyskomfort, utrat? dobrego samopoczucia, jest wiara w ?ycie pozagrobowe. Gdyby tego nie by?o, gdyby nie skala bólu albo rado?ci, którego mog? nas czeka? na tamtym ?wiecie, Jezusa rzeczywi?cie mogliby?my uzna? za przemocowca.

 

Je?li do czego? mieliby?my porówna? stosunek mi?dzy ziemsk? moralno?ci? a wiar?, to przychodzi mi na my?l tylko skok o tyczce. Moralno?? jest rozbiegiem, wst?pem, nabraniem tempa do skoku wiary. Wzbijania si? nad ziemi?, szybowania ku górze. Moralno?? bez wiary, bez tej d?uga?nej i niepraktycznej tyczki, jest spacerem po bie?ni. Bez ryzyka, bez trudu, bez lotu. Nic nam tu nie zagrozi, najwy?ej rozwi?zane sznurówki. Tylko ta wisz?ca gdzie? wysoko i daleko na horyzoncie belka, trzeba by si? jej by?o pozby?; psuje dobry nastrój. Jest taka nieinkluzywna, rzuca przemocowy cie? na nasz spacer. Sugeruje, ?e mogli?my biega? i skaka?, podczas gdy tak wygodnie drepce si? w kó?ko.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Jan Maciejewski
Jan Maciejewski
urodzony w 1990 roku w Mysłowicach na Śląsku. W przeszłości redaktor naczelny wydawanych przez Klub Jagielloński „Pressji”. Obecnie felietonista magazynu weekendowego „Plus Minus”. Mąż Oli, tata Julka, Anieli i Stefana.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!