Wołyń. Ludobójstwo, czy czystka etniczna o znamionach ludobójstwa?

fot. ok. 1943, pomordowani przez Ukraińców we wsi Chońopecze. Fot. NN, zbiory Ośrodka KARTA

W ostatnich 10 latach, wiedza na temat zbrodni wołyńskiej wyszła poza hermetyczne gremia profesjonalnych historyków i środowisk kresowych, i trafiła do szerokiego grona odbiorców. Pierwszy pomnik upamiętniający zbrodnię postawiony w Warszawie, spór o treść uchwały sejmowej (2013), ustanowienie 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej, wizyta Prezydenta Poroszenki na Skwerze Wołyńskim oraz film Wojciech Smarzowskiego (2016) spowodowały, że procent Polaków, którzy nie słyszeli o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów zmniejszył się z 41% w roku 2008, do 33% w roku 2013 i 19% w roku 2018. O ile o samej zbrodni wiemy już relatywnie dużo i świadomość społeczna o wydarzeniach na Wołyniu z lat 1943-1944 jest coraz większa, to w dalszym ciągu dużo kontrowersji i niezrozumienia budzi słowo „ludobójstwo” (genocidum/genocyd). Sformułowanie, o którym prawie każdy słyszał, ale mało kto potrafi je poprawnie zdefiniować. Czym jest zatem genocyd i czy użycie sformułowania „zbrodnia o znamionach ludobójstwa” jest w przypadku rzezi wołyńskiej zniekształceniem prawdy historycznej?

W lipcu 2013 roku, w polskiej debacie publicznej rozgorzał spór o treść uchwały sejmowej upamiętniającej ofiary zbrodni wołyńskiej. O ile posłowie byli zgodni co do faktu, że zbrodnia dokonana na ludności polskiej została popełniona przez ukraińskich nacjonalistów z OUN i UPA, to kwestią sporną pozostawało użycie w treści uchwały terminu „ludobójstwo”. Posłowie dość egzotycznej w realiach polskiego parlamentaryzmu koalicji: PiS, PSL i SLD opowiadali się za przyjęciem sformułowania: „Zbrodnia Wołyńska na Polakach ze względu na jej zorganizowany i masowy wymiar to zbrodnia ludobójstwa”. Ostatecznie głosami posłów PO i Ruchu Palikota ww. poprawka została odrzucona. Sejm przyjął uchwałę o następującej treści: „W lipcu 2013 r. przypada 70. rocznica apogeum fali zbrodni, których na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej dopuściła się Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zorganizowany i masowy wymiar zbrodni wołyńskiej nadał jej charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa. W latach 1942-1945 na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej ofiarą zbrodni padło ok. 100 tys. obywateli polskich. To tragiczne doświadczenie powinno być przywrócone pamięci historycznej współczesnych pokoleń”. W ocenie polityków PiS, jak i części środowisk kresowych sformułowanie „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa” jest eufemizmem, który nie pokazuje „pełnej prawdy” o zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów. Postulowali oni, że „ze względu na zorganizowany i masowy wymiar zbrodni”, należy wprost użyć sformułowania „ludobójstwo”. Czy rzeczywiście pisanie o „znamionach ludobójstwa” jest zniekształceniem prawdy historycznej i niepotrzebnym ustępstwem wobec strony ukraińskiej?


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Czym jest ludobójstwo?

W pierwszej kolejności należy wyjaśnić czym jest „ludobójstwo”? Termin ten został opracowany przez polskiego prawnika żydowskiego pochodzenia – Rafała Lemkina. Po raz pierwszy został on zdefiniowany w książce „Rządy państw Osi w okupowanej Europie” z 1944 roku. 4 lata później pojęcie genocydu (chociaż w okrojonej formie) trafiło do prawa międzynarodowego. Obowiązująca współcześnie definicja zbrodni ludobójstwa została skodyfikowana w Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 9 grudnia 1948 roku.

Zgodnie z Konwencją, ludobójstwem jest zbrodnia dokonana w bezpośrednim zamiarze zniszczenia grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej jako takiej, w całości lub części. Część ta musi być jednak na tyle znacząca, by doprowadziła do zniszczenia grupy na ściśle oznaczonym terytorium geograficznym (nawet niewielkim, jak jedno miasto, czy jedna gmina). Warto przy tym zauważyć, iż celem sprawców dokonujących zbrodnię ludobójstwa jest grupa, a nie ludność sama w sobie. Co więcej, zamiar zniszczenia grupy musi być bezpośrednim zamiarem sprawcy. W praktyce orzeczniczej, wykładnią pojęcia zbrodni ludobójstwa zajmowały się przede wszystkim dwa trybunały – Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii (MTKJ) oraz Międzynarodowy Trybunał Kary dla Rwandy (MTKR) (tzw. „trybunały ad hoc”). Najwięcej trudności sprawiało trybunałom wykazanie, iż zbrodnia została popełniona w „bezpośrednim zamiarze zniszczenia grupy” (tzw. specjalny ludobójczy zamiar). Przy ludobójstwie należy udowodnić, że bezpośrednim zamiarem sprawców nie było zabicie konkretnego człowieka, ale zniszczenie grupy, którą Ci ludzie tworzą. Oznacza to, że sprawca zabija swoje ofiary nie tylko ze względu na ich przynależność narodową, ale z bezpośrednim zamiarem zniszczenia grupy narodowej, którą tworzą. Nie będzie ludobójstwem zbrodnia dokonana na Polakach (nawet masowa), zrealizowana z powodu antypatii sprawców do osób narodowości polskiej, dokonana z chęci zemsty, rabunku lub będąca przejawem bezmyślnego barbarzyństwa. Sprawca musi dokonać zbrodni w zamiarze zniszczenia polskiej grupy narodowej na ściśle oznaczonym terytorium geograficznym. Zabicie ludności jest środkiem do zrealizowania celu jakim jest zniszczenie grupy, a nie celem samym w sobie. Co więcej, zamiar zniszczenia grupy musi być bezpośredni, a nie ewentualny. Musi to być główny (a nie poboczny) cel dokonanej zbrodni. Dlatego nawet masowa zbrodnia dokonana bez zamiaru zniszczenia grupy, nie będzie ludobójstwem (chociaż może zostać wtedy zakwalifikowana jako zbrodnia przeciwko ludzkości).

Zamiar zniszczenia grupy trybunały wykazywały na różne sposoby w tym m.in. poprzez:  ideologię zakładającą stworzenie jednolicie czystego państwa (vide sprawa Karadzicia i Mladicia), uznanie za wrogów nie tylko przywódców, ale całej (bez wyjątku) ludności (vide sprawa Akayesu), szerzenie języka pogardy i nienawiści w stosunku do ofiar (vide sprawa Kayishemy i Ruzindany), systematyczny sposób zabijania (vide sprawa Muhimany), uniemożliwienie ofiarom ucieczki (vide sprawa Akayesu), zabijanie ofiar bez względu na wiek i płeć (vide sprawa Kayishemy i Ruzindany), czy niszczenie świątyń, pomników i wszelkich innych śladów obecności grupy na danym terytorium (vide sprawa Krsticia). Dopiero po wykazaniu bezpośredniego zamiaru zniszczenia grupy narodowej etnicznej, rasowej lub religijnej można zakwalifikować zbrodnię jako zbrodnię ludobójstwa. Nie ma zatem znaczenia, ani bezwzględna liczba ofiar, ani masowy, powszechny charakter dokonywanej zbrodni. Zbrodnia nie musi być zbrodnią masową, żeby mogła zostać zakwalifikowana jako ludobójstwo. Jednocześnie nie każda zbrodnia masowa, będzie zaliczana do genocydu.

Przykładowo nie będą ludobójstwem zbrodnie Czerwonych Khmerów w Kambodży. Mimo, że liczbę ofiar tych zbrodni może szacować na blisko 1,5 mln osób, to celem sprawców było zniszczenie grupy politycznej (przeciwników reżimu, antykomunistów), która nie jest wymieniona w treści konwencji, jako grupa chroniona. Również zbrodnie dokonane przez Rosjan w Buczy i w Irpieniu trudno będzie zakwalifikować jako ludobójstwo, ponieważ zbrodnie te najprawdopodobniej nie zostały dokonane w bezpośrednim zamiarze zniszczenia grupy narodowej.  Kontrowersje budzi zakwalifikowanie jako ludobójstwa zbrodni katyńskiej (pytanie, czy zamiarem sprawców było zabicie polskich jeńców wojennych jako grupy narodowej, czy politycznej?) oraz Wielki Głód na Ukrainie. W tym ostatnim przypadku trudno wykazać bezpośredni zamiar zniszczenia Ukraińców jako grupy narodowej. Wiele wskazuje bowiem na to, że bezpośrednim zamiarem sprawców było przymuszenie ludności ukraińskiej do kolektywizacji i pozyskanie zboża dla celów eksportowych (za każdą cenę).

Powyższe wskazuje, że masowe zbrodnie, których ofiary można liczyć w setkach tysięcy, a nawet w milionach, nie muszą zostać zakwalifikowane jako ludobójstwo. Z kolei za ludobójstwo mogą zostać uznane zbrodnie przeprowadzone na mniejszą skalę (np. zbrodnia w Srebrenicy), jeżeli bezpośrednim zamiarem sprawców było zniszczenie grupy chronionej (w tym wypadku religijnej – muzułmanów bośniackich) na ściśle oznaczonym terytorium geograficznym (enklawa w Srebrenicy). Zbrodnie dokonane w bezpośrednim zamiarze wyniszczenia grupy skupionej w enklawach często mogą zostać zakwalifikowane jako ludobójstwo.

W sprawie Gorana Jelisicia Trybunał orzekł nawet, że ludobójstwo może zostać popełnione wyłącznie na obszarze jednej gminy. Z tego samego powodu, za ludobójstwo mogą zostać uznane zbrodnie dokonane w powiecie bielskim województwa podlaskiego przez oddziały Narodowego Zjednoczenia Wojskowego dowodzone przez Romualda Rajsa ps. „Bury”. Jeżeli bowiem bezpośrednim zamiarem sprawców było zniszczenie białoruskiej grupy narodowej na terenie powiatu, poprzez masowe zabójstwa, szerzenie terroru i innych aktów represji przeciwko członkom grupy, mogą zaistnieć postawy do zakwalifikowania tych zbrodni jako ludobójstwa. Oczywiście nie każda pacyfikacja wsi czy miasteczka będzie zaliczona do genocydu. Dlaczego zatem Srebrenica będzie ludobójstwem, a Bucza już nie?

W pierwszym przypadku mamy bezpośredni zamiar zniszczenia grupy religijnej – muzułmanów w danym rejonie. Zabicie mężczyzn oraz przymusowe przesiedlenia kobiet i dzieci, połączone z burzeniem świątyń, domów i obiektów pamięci zbiorowej spowodowały, że grupa muzułmanów bośniackich w Srebrenicy de facto przestała istnieć jako grupa, którą wcześniej była. W przypadku Buczy oraz Irpienia, nie mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, której celem było wyniszczenie ludności ukraińskiej w enklawach otoczonych przez ludność rosyjską. Zamiarem sprawców prawdopodobnie nie była fizyczna eliminacja wszystkich Ukraińców z Buczy i z Irpienia. Z doniesień medialnych wynika, że zbrodnie te były przejawem bezmyślnego okrucieństwa ze strony sprawców, a nie rezultatem zorganizowanej akcji, która miała na celu trwałe wyniszczenie jakieś konkretnej grupy narodowej na danym terytorium. Właściwsza będzie zatem kwalifikacja tych zbrodni jako zbrodni wojennych lub (ewentualnie) zbrodni przeciwko ludzkości. Oczywiście, prawnikowi czasami trudno jest wytłumaczyć, dlaczego zbrodnie Burego, w których zginęło kilkadziesiąt osób mogą zostać zakwalifikowane jako ludobójstwo, a masowa eksterminacja przeciwników reżimu dokonana w Kambodży już nie. W takim przypadku mogę tylko odesłać do ścisłej definicji ludobójstwa stypizowanej w konwencji. To nie skala popełnionej zbrodni, ani nawet okrucieństwo sprawców, ale cel (zamiar zniszczenia grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej) świadczy o tym, czy zbrodnia może zostać zakwalifikowana jako ludobójstwo.  


CZYTAJ TAKŻE:

WARZECHA: Nie zostawiać nikogo z tyłu

BRZYSKI: Nie ma Polaków bez romantyzmu, nie będzie Polski bez realizmu. W obliczu rosyjsko-ukraińskiej wojny i polskiego kryzysu

PIEKUTOWSKI: Zmęczenie, które przyszło. O raporcie Sadury i Sierakowskiego


Czy sformułowanie „zbrodnia o znamionach ludobójstwa” to eufemizm?

Po zdefiniowaniu pojęcia „ludobójstwa” warto przejść do zagadnienia, które legło u podstaw sporu między parlamentarzystami 10 lat temu. Czy użycie sformułowania „znamiona ludobójstwa” było rzeczywiście zniekształceniem historycznej prawdy na temat zbrodni wołyńskiej i swoistym „ustępstwem” wobec strony ukraińskiej?

W języku prawniczym, znamiona czynu zabronionego to elementy przepisu karnego, które opisują konstrukcję danego przestępstwa, wskazują, jakie dokładnie zachowania danej osoby oraz jakie okoliczności zdarzenia powodują, iż można mówić o popełnieniu przestępstwa (lub nie). I tak, czyn, który wypełnia znamiona określone w art. 148 kodeksu karnego jest „zabójstwem”, czyn który wypełnia znamiona wskazane w art. 278 kodeksu karnego jest „kradzieżą” etc. Podobnie jest z ludobójstwem. Jeżeli czyn wypełnia znamiona określone wart. II Konwencji z 1948 roku, to jest „ludobójstwem”. Wskazanie, że czyn „wypełnia znamiona zbrodni ludobójstwa” oznacza w języku prawniczym, iż mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa. Nie jest to zatem żaden „eufemizm” lub próba „zniekształcenia prawdy historycznej”. Pisanie o „znamionach ludobójstwa” nie świadczy o tym, że nie mówimy „pełnej prawdy”. Świadczy o tym, że mówimy pełną prawdę w języku prawniczym. Tym samym, posłowie pisząc w uchwale, iż „Zorganizowany i masowy wymiar zbrodni wołyńskiej nadał jej charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa” de facto uznali, iż zbrodnia wołyńska była zbrodnią ludobójstwa. Z punktu widzenia prawa karnego, spór o treść uchwały sejmowej był zatem całkowicie bezprzedmiotowy. Oczywiście, z wypowiedzi polityków głosujących za odrzuceniem poprawki nie wynika, by przyświecała im troska o poprawność terminologiczną słów użytych w treści uchwały. Dominujący wątek dotyczył obaw o „zaostrzenie” relacji z Ukrainą, w kontekście ich ewentualnej integracji z Unią Europejską. Niemniej jednak – bez względu na intencje – uchwała przyjęta przez Sejm w 2013 roku nazwała zbrodnię wołyńską zbrodnią ludobójstwa. Można jedynie żałować, że uchwała nie została przegłosowana jednomyślnie, pomimo, że prawie wszyscy posłowie de facto zgadzali się z jej treścią. Za uchwałą głosowało 263 posłów, przeciw – 33 (Ruch Palikota), wstrzymało się – 146. Tym samym 146 posłów PiS nie zagłosowało za przyjęciem uchwały sejmowej, z której treścią się zgadzali, tylko dlatego, że nie rozumieli użytych w niej sformuowań. Co więcej, proponowana przez PiS i część środowisk kresowych poprawka: „Zbrodnia Wołyńska na Polakach ze względu na jej zorganizowany i masowy wymiar to zbrodnia ludobójstwa” nie jest w pełni poprawna z punktu widzenia prawnej definicji ludobójstwa. Jak już wskazywałem wyżej, ani stopień organizacji, ani masowy wymiar zbrodni nie ma wpływu na kwalifikację prawną czynu jako zbrodni ludobójstwa. Kluczowym jest wykazanie po stronie sprawcy specjalnego zamiaru zniszczenia grupy chronionej. Zamiar ten może obejmować wszystkich przedstawicieli danej grupy (jak np. Holokaust), a może też obejmować mieszkańców tylko jednej gminy, czy jednego rejonu (jak np. Srebrenica). Stwierdzenie, że to „zorganizowany i masowy wymiar” zbrodni decyduje o kwalifikacji rzezi wołyńskiej jako zbrodni ludobójstwa jest zatem nieprawdziwe i świadczy o niezrozumieniu pojęcia genocydu. Oczywiście, pytanie czy parlamentarzysta ma obowiązek znać prawną definicję „ludobójstwa”? W mojej ocenie nie jest żadną ujmą dla posła, jeżeli takiej definicji nie zna (z jednym wszakże warunkiem). Jeżeli ktoś będąc posłem na Sejm, decyduje się używać pewnych zwrotów, to mamy prawo oczekiwać, że będzie to robił w sposób prawidłowy, z pełnym zrozumieniem tego jakich słów używa. W 2013 roku, w trakcie debaty parlamentarnej nad treścią uchwały wołyńskiej tego niestety zabrakło.

Społeczne mity na temat pojęcia „ludobójstwa”

Jak już wspominałem wyżej, ludobójstwo wcale nie musi być zbrodnią masową. Jest to jeden z najpowszechniejszych społecznych mitów dotyczących tej kategorii zbrodni. Powszechny, systematyczny atak wymierzony przeciwko ludności cywilnej, połączony z metodycznym sposobem zabijania ofiar, nawet w bardzo okrutny sposób nie będzie ludobójstwem, jeżeli czyn ten nie został popełniony w bezpośrednim zamiarze zniszczenia jednej z czterech grup: narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej. W przypadku braku wykazania takiego zamiaru, będziemy mieli do czynienia ze zbrodniami przeciwko ludzkości lub (w przypadku konfliktów zbrojnych) zbrodniami wojennymi. Czy to jednak w czymkolwiek ujmuje ofiarom zbrodni? W żadnym wypadku. Drugim społecznym mitem dotyczącym zbrodni ludobójstwa jest przekonanie, iż genocyd jest „zbrodnią nad zbrodniami”, będącą najwyżej w hierarchii wszystkich zbrodni międzynarodowych. Jest to przekonanie nie tyle nieprawdziwe, co niepełne. Wskazać bowiem trzeba, że ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne (od niedawna także zbrodnia agresji) są na samym szczycie „hierarchii” zbrodni prawa międzynarodowego. Ludobójstwo nie jest „cięższym” kalibrem zbrodni od zbrodni przeciwko ludzkości, czy zbrodni wojennych. Jest to inny typ naruszenia prawa międzynarodowego, ale jego społeczna szkodliwość jest taka sama, jak i innych zbrodni ściganych przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Trzecim mitem pojawiającym się w debacie publicznej (szczególnie na temat zbrodni wołyńskiej) jest przekonanie o istnieniu tzw. „ludobójstwa kwalifikowanego” tj. ludobójstwa dokonanego ze szczególnym okrucieństwem (tzw. „genocidum atrox”). Takiego pojęcia nie ma, ani w prawie krajowym, ani w prawie międzynarodowym. Jest to pojęcie autorstwa prof. Ryszarda Szawłowskiego i stanowiło indywidualny postulat de lega ferenda (określenie ewentualnych przyszłych zmian w obowiązującym ustawodawstwie) samego autora. Nie został on jednak przyjęty w żadnym stopniu w prawie międzynarodowym. Licytowanie się na ludobójstwo mniej lub bardziej okrutne w sytuacji, kiedy każdorazowo mamy do czynienia ze zbrodnią, w której sprawca odmawia prawa do fizycznej egzystencji całych grup społecznych nie miałoby żadnego merytorycznego uzasadnienia. Każda taka zbrodnia zasługuje na absolutnie najwyższy wymiar potępienia niezależnie od użytego środka do jej realizacji. Na samym końcu warto podkreślić, że ludobójstwo nie musi zostać dokonane wyłącznie poprzez zabójstwa ofiar. Zamiar zniszczenia grupy sprawcy mogą realizować także poprzez spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy, rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego, stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy i przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy. Popełnienie któregokolwiek z tych czynów w bezpośrednim zamiarze zniszczenia grupy chronionej również będzie ludobójstwem. Jest to z resztą rozwiązanie jak najbardziej logiczne. W Jugosławii i w Rwandzie sprawcy dokonywali wielu czynów, którymi usiłowali wpłynąć na strukturę etniczną regionu i doprowadzić do zniszczenia danej grupy na konkretnym terytorium. Przykładowo powszechna była przemoc seksualna wobec kobiet. Sprawcy z plemienia Hutu w Rwandzie nie kryli się z tym, że dokonując gwałtów na kobietach Tutsi dążą do tego by ofiary rodziły potomków przynależnych do grupy społecznej sprawców (przynależność etniczną „dziedziczono” w Rwandzie po ojcu). W innym wypadku zamiarem sprawców było takie straumatyzowanie lub okaleczenie kobiet należących do grupy będącej celem ataku, by te nie chciały (lub nie mogły) już więcej współżyć seksualnie z mężczyzną. Podobna rzecz dotyczy wpływania na kontrolę urodzeń, czy porywania dzieci, celem ich wynarodowienia i pozbawienia grupy zastępowalności pokoleń. Wszystkie te czyny mogą zmierzać do trwałego zniszczenia grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej. Nie trzeba zatem zabić członków grupy, by doprowadzić do zniszczenia grupy jako takiej.

Podsumowując, mimo, że o zbrodni wołyńskiej wiemy już stosunkowo dużo i społeczna świadomość na temat tych wydarzeń jest coraz większa, to w dalszym ciągu w debacie publicznej istnieje wiele niedomówień terminologicznych, które niejednokrotnie stoją u podstaw pozornych i całkowicie bezprzedmiotowych sporów. W 70 rocznicę zbrodni wołyńskiej chcieliśmy by temat Wołynia wyszedł poza hermetyczno grono historyków i kresowian i trafiło do szerokiego grona odbiorców. Cel ten, w niemałym stopniu udało się zrealizować. 10 lat później podobny postulat należałoby sformułować wobec prawnych definicji zbrodni międzynarodowych, w szczególności powszechnie używanego pojęcia „ludobójstwa”.

Każdą dyskusję należy rozpocząć od zdefiniowana podstawowych pojęć. W przeciwnym wypadku będziemy skazani na stałe prowadzenie sporów pozornych, ujawniających w większym stopniu braki terminologiczne niż nakierowanych na merytoryczne rozstrzyganie różniących nas poglądów.

Do tego, że taka dyskusja nie ma sensu, chyba nie trzeba nikogo przekonywać, a o czym dobitnie świadczy przykład debaty parlamentarnej wokół uchwały wołyńskiej z 2013 roku. Bez wątpienia, zarówno ofiary zbrodni wołyńskiej, jak i ich rodziny, zasługują na to by debata na ten temat odbywała się w sposób rzeczowy i merytoryczny, a jej uczestnicy rozumieli dobrze słowa, którymi próbują argumentować swoje racje.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Tomasz Turejko
Tomasz Turejko
radca prawny, autor książki "Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego"

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!